poniedziałek, 8 lipca 2013

Od Ogiona

Mój nowy towarzysz okazał się niezwykłym rozmówcom. Był oczytany i inteligentny. Zaskoczył mnie znajomościom dzieł Erelliny, elfiej poetki i pieśniarki, która tworzyła jeszcze za czasów mojej młodości, a było to ponad sześćset lat temu. Nie pamiętałem kiedy rozmawiałem z kimś tak długo. Moja obecność nie nastrajała ludzi do rozmowy tym bardziej, że przez większość czasu spowijałem swoją skromną osobę lekkim zaklęciem iluzji, które sprawiało, że większość ludzi nie zwracała na mnie wcale uwagi. Był oczywiście Sękol, ale on nie nadawał się do długich rozmów wymagających inteligencji.  
Innym miłym aspektem było wino mile rozgrzewające moje ciało od środka i porządny posiłek. Nie musiałem jeść i niemal już zapomniałem jakie to przyjemne uczucie być najedzonym i podchmielonym alkoholem.
Do naszego stolika podeszły dwie młodziutkie dziewczyny. Jedna z nich spoglądała kokieteryjnie na Kariego, on odwzajemnił uśmiech mierząc ją wzrokiem. Druga natomiast spojrzała wprost na mnie. Najwyraźniej miała silny umysł, bo moje zaklęcie nie robiło na niej większego wrażenia.
- Twój kolega też jest słodki – usłyszałem z ust spoglądającej na mnie blondynki. Brunetka, która wdzięczyła się do pół demona spojrzała na mnie nieco zdziwiona, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojego istnienia.
- No to może się nim zaopiekujesz Jullen – powiedziała brunetka z niedwuznacznym uśmiechem. Jullen podeszła do mnie i chciała położyć dłoń na mojej. Wstałem pospiesznie, by znaleźć się poza jej zasięgiem. Nie lubiłem być dotykany. Sama myśl o tym, że ta dziewczyna mogłaby dotykać mojej zimnej skóry napawała mnie swoistego rodzaju obrzydzeniem. Nie chodziło mi tu bynajmniej o dziewczynę. Była piękna i jako mężczyzna mile odebrałem jej zainteresowanie. To mojego własnego, martwego ciała się brzydziłem.
- Wybaczcie, ale muszę już iść – zwróciłem się do dziewczyn, a do Kariego powiedziałem – Mógłbym prosić cię na słówko?
- Oczywiście – odpowiedział i wyszedł wraz ze mną.
- Dziękuję bardzo za miły wieczór, towarzystwo i posiłek – powiedziałem kłaniając mu się jak nakazywała tradycje mego ludu. Tak honorowało się kogoś, kto okazał ci uprzejmość. – Wiem, że istoty jak ja nie wzbudzają wielkiego zaufania. Chciałbym ci jednak coś podarować – wyciągnąłem z niewielkiej torby mały flakonik wyglądający jak kryształ.
- Co to? – zapytał, chyba nieco podejrzliwie.
- Flakonik z moją krwią – odpowiedziałem. Moje wyjaśnienie całkiem zbiło mężczyznę z tropu. – Jeżeli go rozbijesz, pojawi się portal, dzięki któremu będziesz mógł przenieść się tam, gdzie będę lub sprowadzić mnie do siebie. Zachowaj go w razie nagłego wypadku. Nie wiem dokładnie co się dzieje, ale nadchodzą ciężkie czasy. Czasy, w których ci którzy mają w żyłach demoniczną krew będą cierpieć.
- Dziękuję i zapamiętam twoje ostrzeżenie – powiedział. Skinąłem jedynie i uderzyłem kosturem w ziemię. Z obłoku zielonkawego dymu wyskoczył Sękol.
- No wreszcie Długouchu! Wiesz jak tam pod ziemią jest nudno bez ciebie? – stwór oczywiście miał pretensje. Westchnąłem tylko i ponownie uniosłem kostur. Tym razem niebo przeszyła błyskawica, a wraz z nią pojawił się drakolicz. Ogromne kościane smoczysko wylądowało obok mnie. Bestia potrząsnęła łbem łypiąc świecącymi oczyma na pół demona.
- Sza Merrk! – zawołałem i wdrapałem się na grzbiet potwora.
- O nie! Nie, tylko nie na Czartię! Ja nie chcę tam lecieć Małpo! Nie chcę! Tam jest okropnie, a harpie są niesmaczne! – darł się Sękol. Jednak posłusznie wdrapał się na grzbiet smoka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz