Chłopak wracał do siebie
zaskakująco szybko. Miał w sobie sporo, zwierzęcej wręcz, witalności i wolę przetrwania.
Sprawy nie ułatwiał mi jednak Sekol, który był przeciwny wpuszczeniu rannego do
zamku.
- Żywy, tutaj! Mogą być z tego
tylko problemy. Nic więcej. Wyrzuć go, Małpo, na zbity pysk.– powtarzał w
kółko. W końcu zdenerwowałam się kazałem
mu zamilknąć. Usadowił się więc w pokoju chłopaka na starej komodzie i siedział
tam niczym gargulec, wlepiając we mnie żółte ślepia za każdym razem gdy sprawdzałem
stan nieznajomego.
Po dwóch dniach chłopak obudził
się. Otwarł oczy niepewnie, akurat kiedy zmieniałem opatrunek.
- Irezaja… - wyszeptał i próbował
wstać. To nie było mądre z jego strony. Jęknął z bólu i opadł bezwładnie.
Myślałem, że znowu stracił przytomność. Sękol zlazł wreszcie z komody i zawisł
nad mężczyzną uczepiony zasłony.
Mężczyzna znów się poruszył i
otworzył na powrót oczy. Spojrzał na mnie, późnij na wiszącego nad nim stwora.
Widziałem w jego oczach strach i nienawiść.
- Kim…? – wychrypiała ledwo
słyszalnie.
- Spokojnie nie skrzywdzimy cię –
odpowiedziałem. Sękol posłał mi spojrzenie, które mogła znaczyć jedynie „mów za
siebie”.
- Muszę… iść. Ona… - mężczyzna
znów próbował się podnieść.
- Nie radzę. Musisz odpoczywać
jeżeli chcesz wyzdrowieć. Rana była paskudna…
- Nie… Ja muszę. Nie rozumiesz
nie mogę tak tu leżeć. Ona jest w niebezpieczeństwie…
- Nie wiem o kim mówisz. Ale
jeżeli twoja towarzyszka wpadła w ręce demonów lub jest w takim stanie w jakim
byłeś ty, to obawiam się, że…
- Nie! – wydarł się mężczyzna i
jakimś cudem usiadł. Sękol zareagował jak zwykle agresją. Rzucił się na
mężczyznę i przygwoździł go do łóżka.
- Dość! – warknąłem. Stwór odskoczył
łypiąc na mnie wściekle.
- Ja muszę ją znaleźć, muszę… -
Powtarzał nieznajomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz