Gdy strażnik zniknął, namyśliłem się chwilę i pobiegłem za nim. nietrudno bylo znaleźć jego ślady. Mężczyzna się zatrzymał.
- O co chodzi? - spytał nieco rozbawiony.
- To akurat jest moja kwestia - odpowiedziałem bez emocji. Na ramię wskoczyła mi lisica, obecna ze mną od dłuższej chwili. - Mówisz mi, żebym odszedł stąd, ale zostawiasz swojego dajmona tutaj? Jakoś mało w tym logiki, nie uważasz? - zauważyłem zmianę w mimice mężczyzny. Dotychczas opanowany, teraz ledwo krył zdumienie i może coś na wzór strachu. Za słabo, jak na mnie.
- Skąd o tym wiesz? - spytal w końcu, gdy jego twarz przybrała z powrotem obojętny wyraz.
- Kitsune są idealnymi tropicielami. Posiadają zwinność i zmysły zwykłych lisów, a przy tym niemalże ludzką inteligencję - uśmiechnąłem się, głaszcząc zwierze po karku. - Jak widzę, nawet psy cesarskie nie są w stanie wszystkiego wywęszyć.
- Dobra, o co ci chodzi? Bo chyba nie przyszedłeś tylko po to, żeby mnie poinformować, że Black siedzi i widzi wszystko. Bo nawet jeśli tak, to i tak ten stary lis nic mi nie powie, o ile nie będzie mu to na rękę.
- Między innymi o to. I o to, żebyś nie zapomniał sobie czasem, że jestem jego uczniem. Mój mistrz już kilka razy pokazał ci, kto jest silniejszy, a ja nie będę na tyle wyrozumiały, by bawić się w czyste pojedynki, jeśli mnie to tego zmusisz - w moim głosie zbyt dobitnie zabrzmiała groźba, niż bym tego sobie życzył. Strażnik zaśmiał się, jak gdyby nie traktując mnie na poważnie.
- Nawet z jego techniką, jesteś wciąż dzieciakiem - zaśmiał się. Czarna lisiczka pisnęła przeciągle do mojego ucha, dając znak, że czuje w okolicy duszę dajmona. Kiwnąłem głową.
- Ściągamy posiłki, co? Więc chyba jednak nie aż tak słaby jestem według ciebie, niż twierdzisz - lisiczka na moim ramieniu była niczym joker w talii kart, łączyła mnie z mistrzem, dając ochronę na wypadek śmierci i Strażnik dobrze o tym wiedział, więc wolał unikać bezpośredniego starcia.
- Wiesz co, młody, podobasz mi się. Mam dla ciebie propozycję.
- Słucham uprzejmie - uśmiechnąłem się lekko, wciąż głaszcząc zwierzę. Strażnik musiał mieć świadomość, że jego propozycja nie jest skierowana tylko do mnie, ale i do mojego mistrza.
- O co chodzi? - spytał nieco rozbawiony.
- To akurat jest moja kwestia - odpowiedziałem bez emocji. Na ramię wskoczyła mi lisica, obecna ze mną od dłuższej chwili. - Mówisz mi, żebym odszedł stąd, ale zostawiasz swojego dajmona tutaj? Jakoś mało w tym logiki, nie uważasz? - zauważyłem zmianę w mimice mężczyzny. Dotychczas opanowany, teraz ledwo krył zdumienie i może coś na wzór strachu. Za słabo, jak na mnie.
- Skąd o tym wiesz? - spytal w końcu, gdy jego twarz przybrała z powrotem obojętny wyraz.
- Kitsune są idealnymi tropicielami. Posiadają zwinność i zmysły zwykłych lisów, a przy tym niemalże ludzką inteligencję - uśmiechnąłem się, głaszcząc zwierze po karku. - Jak widzę, nawet psy cesarskie nie są w stanie wszystkiego wywęszyć.
- Dobra, o co ci chodzi? Bo chyba nie przyszedłeś tylko po to, żeby mnie poinformować, że Black siedzi i widzi wszystko. Bo nawet jeśli tak, to i tak ten stary lis nic mi nie powie, o ile nie będzie mu to na rękę.
- Między innymi o to. I o to, żebyś nie zapomniał sobie czasem, że jestem jego uczniem. Mój mistrz już kilka razy pokazał ci, kto jest silniejszy, a ja nie będę na tyle wyrozumiały, by bawić się w czyste pojedynki, jeśli mnie to tego zmusisz - w moim głosie zbyt dobitnie zabrzmiała groźba, niż bym tego sobie życzył. Strażnik zaśmiał się, jak gdyby nie traktując mnie na poważnie.
- Nawet z jego techniką, jesteś wciąż dzieciakiem - zaśmiał się. Czarna lisiczka pisnęła przeciągle do mojego ucha, dając znak, że czuje w okolicy duszę dajmona. Kiwnąłem głową.
- Ściągamy posiłki, co? Więc chyba jednak nie aż tak słaby jestem według ciebie, niż twierdzisz - lisiczka na moim ramieniu była niczym joker w talii kart, łączyła mnie z mistrzem, dając ochronę na wypadek śmierci i Strażnik dobrze o tym wiedział, więc wolał unikać bezpośredniego starcia.
- Wiesz co, młody, podobasz mi się. Mam dla ciebie propozycję.
- Słucham uprzejmie - uśmiechnąłem się lekko, wciąż głaszcząc zwierzę. Strażnik musiał mieć świadomość, że jego propozycja nie jest skierowana tylko do mnie, ale i do mojego mistrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz