Rakyo wpatrywał się we mnie z mieszanką niedowierzania i podejrzliwości. Wiedziałem, jak to musiało wyglądać. Ja, dumny i niezależny niczym dzikie zwierzę, chwytam się pomocy od każdego, kto tylko z łaskawości swojej wyciągnie rękę. Nie miałem jednak wyboru. Zwłaszcza, jeśli nie chciałem narażać smoka na zbędne niebezpieczeństwo. W końcu smok westchnął, porzucając myśl, że jestem klonem i podszedł do laptopa.
- Miałeś rację, sprawa jest grubymi nićmi szyta. Przed chwilą do naszego kochanego senatora dzwonił... - przerwałem smokowi, zakrywając mu usta. Mimo wszystko, nie chciałem być informatorem wszystkiego, co żywe i ruchome. Spojrzałem kątem oka na tygrysa zbyt dużego, by się łudzić, że jest normalnym zwierzęciem. Rakyo zrozumiał, o co mi chodzi i włączył w laptopie odpowiedni fragment, podając mi słuchawki. Lisiczka przysunęła się i wsadziła łeb koło mojego, by słyszeć dźwięki z urządzenia. Dajmon nie miał na tyle możliwości.
- Czego, Ottewa? Do cholery jasnej, nie zapomniało ci się, że o tej porze to ja myślę o śniadaniu i dupach, a nie twojej pryszczatej mordzie? - warknął wiwern. Nawet się zbytnio nie zdziwiłem na ten ton, choć informacja o prywatnych rozmowach ze Strażnikiem numer jeden była zaskakująca. - Co? Czego ten idiota znów nie zrobił? Ja pierdzielę, nawet najproszej rzeczy nie potrafi nie spartolić? - wiwern nie był zbyt zachwycony tym, co słyszy. No nic, musimy sobie radzić innymi środkami. Możesz powiedzieć Papie, że przechodzimy do planu B. Tak, tego z kochanym ksiąciuniem. Chyba nie będzie wielkim problemem porwać jednego bahora, prawda? - Yrazz wydawał się być bardziej optymistyczny niż przed chwilą. - Co? Nie martw się tym teraz. Porwanie mojej córki jest nam tylko na rękę. W końcu nikt nie będzie patrzył na biednego senatora, który stracił wlaśnie w wypadku dziecko, czyż nie? - wiwern uśmiechnął się, ukazując rząd równych białych zębów. - Poza tym, moja córeczka zrobiła coś nadzwyczaj mądrego, dając mi pretekst do pozbycia się dzieciaka Minewe. Pamiętaj, ja dwa razy nie wybaczam - wiwern rozłączył się, a Rakyo zastopował film.
- Jakieś wrażenia? - spytał z lekkim uśmiechem tryumfu. Wiedziałem, co się pod nim kryło, ale nie chciałem wdawać się w dyskusje polityczno socjalne. Byłem wściekły.
- Mieszane. Na razie zajmijmy się zbieraniem informacji, a nie ich analizą. Mam kolejny cel - pokazałem smokowi niezbyt zadbany klucz, otrzymany od Strażnika. Tygrys popatrzył na mnie, dając mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z ukrywania przed nim rozmowy. Uśmiechnąłęm się z wyższością i widziałem, że kitsune zrobiła dokładnie to samo, z tym, że szerzej.
- Bardzo ci będzie przeszkadzało, jeśli nie zabiorę cię ze sobą? - spytałem smoka z przepraszającym uśmiechem. Nie zrozumiał. - Musimy go wziąć ze sobą, a raczej nie dotrzyma tępa Lune. A ty nie będziesz miał problemów w swojej pełnej formie.
- Mam robić za linie przewozowe, tak? - westchnął smok, ale nie zaprzeczył. Odwróciłem wzrok, gdy ściągał z siebie kolejne ubrania. W końcu rozległ się odgłos podobny do trzasku ognia i nade mną pojawił się wielki kształt, zacieniając okolicę. Zerknąłem w górę na białe smocze cielsko, zbierając ubrania zostawione na ziemi. Złożyłem je szybko i wepchnąłem do torby smoka.
Wsiadłem na motor, a kitsune oplotła się o mnie, tak jak poprzednio. kliknąłem jeszcze na kierownicy motoru czerwony guziczek, by mieć pewność, że nikt się nie dowie, że szpiegowaliśmy senatora. Robot żuk uległ autodestrukcji, zostawiając jedynie troszkę popiołu na ścianie willi senatora.
Otworzyłem całkowicie przepustnicę i ruszyłem. Poczułem za sobą fale powietrza, gdy Rakyo zniżył lot i chwycił w pazury tygrysa. Zwierze było wielkie, ale nie miało jak się mierzyć ze smokiem, gdy ten powiększył się do swojej maksymalnej objętości. Niewiele istot poza innymi smokami mogło.
Dostanie się do celi było łatwe, jak obiecał Strażnik. Może nawet za łatwe, ale postanowiłem się tym chwilowo nie przejmować. Mistrz poradził mi przez lisicę, bym wziął służkę ze sobą i dopiero poza terenami miasta ją przesłuchał. Zrobiłem, co chciał. Gdy wyszliśmy na jałową równinę, zrzuciłem bez ceremonialu nimfę z motoru. Nie była bardzo przestraszona, chociaż widok wielkiego białego smoka nie był zbyt zachęcającym ją do swobodnego zachowania. Lub mówienia rzeczy niepotrzebnych.
Kane, dokończysz, co zobaczył twój tygrys?
- Miałeś rację, sprawa jest grubymi nićmi szyta. Przed chwilą do naszego kochanego senatora dzwonił... - przerwałem smokowi, zakrywając mu usta. Mimo wszystko, nie chciałem być informatorem wszystkiego, co żywe i ruchome. Spojrzałem kątem oka na tygrysa zbyt dużego, by się łudzić, że jest normalnym zwierzęciem. Rakyo zrozumiał, o co mi chodzi i włączył w laptopie odpowiedni fragment, podając mi słuchawki. Lisiczka przysunęła się i wsadziła łeb koło mojego, by słyszeć dźwięki z urządzenia. Dajmon nie miał na tyle możliwości.
- Czego, Ottewa? Do cholery jasnej, nie zapomniało ci się, że o tej porze to ja myślę o śniadaniu i dupach, a nie twojej pryszczatej mordzie? - warknął wiwern. Nawet się zbytnio nie zdziwiłem na ten ton, choć informacja o prywatnych rozmowach ze Strażnikiem numer jeden była zaskakująca. - Co? Czego ten idiota znów nie zrobił? Ja pierdzielę, nawet najproszej rzeczy nie potrafi nie spartolić? - wiwern nie był zbyt zachwycony tym, co słyszy. No nic, musimy sobie radzić innymi środkami. Możesz powiedzieć Papie, że przechodzimy do planu B. Tak, tego z kochanym ksiąciuniem. Chyba nie będzie wielkim problemem porwać jednego bahora, prawda? - Yrazz wydawał się być bardziej optymistyczny niż przed chwilą. - Co? Nie martw się tym teraz. Porwanie mojej córki jest nam tylko na rękę. W końcu nikt nie będzie patrzył na biednego senatora, który stracił wlaśnie w wypadku dziecko, czyż nie? - wiwern uśmiechnął się, ukazując rząd równych białych zębów. - Poza tym, moja córeczka zrobiła coś nadzwyczaj mądrego, dając mi pretekst do pozbycia się dzieciaka Minewe. Pamiętaj, ja dwa razy nie wybaczam - wiwern rozłączył się, a Rakyo zastopował film.
- Jakieś wrażenia? - spytał z lekkim uśmiechem tryumfu. Wiedziałem, co się pod nim kryło, ale nie chciałem wdawać się w dyskusje polityczno socjalne. Byłem wściekły.
- Mieszane. Na razie zajmijmy się zbieraniem informacji, a nie ich analizą. Mam kolejny cel - pokazałem smokowi niezbyt zadbany klucz, otrzymany od Strażnika. Tygrys popatrzył na mnie, dając mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z ukrywania przed nim rozmowy. Uśmiechnąłęm się z wyższością i widziałem, że kitsune zrobiła dokładnie to samo, z tym, że szerzej.
- Bardzo ci będzie przeszkadzało, jeśli nie zabiorę cię ze sobą? - spytałem smoka z przepraszającym uśmiechem. Nie zrozumiał. - Musimy go wziąć ze sobą, a raczej nie dotrzyma tępa Lune. A ty nie będziesz miał problemów w swojej pełnej formie.
- Mam robić za linie przewozowe, tak? - westchnął smok, ale nie zaprzeczył. Odwróciłem wzrok, gdy ściągał z siebie kolejne ubrania. W końcu rozległ się odgłos podobny do trzasku ognia i nade mną pojawił się wielki kształt, zacieniając okolicę. Zerknąłem w górę na białe smocze cielsko, zbierając ubrania zostawione na ziemi. Złożyłem je szybko i wepchnąłem do torby smoka.
Wsiadłem na motor, a kitsune oplotła się o mnie, tak jak poprzednio. kliknąłem jeszcze na kierownicy motoru czerwony guziczek, by mieć pewność, że nikt się nie dowie, że szpiegowaliśmy senatora. Robot żuk uległ autodestrukcji, zostawiając jedynie troszkę popiołu na ścianie willi senatora.
Otworzyłem całkowicie przepustnicę i ruszyłem. Poczułem za sobą fale powietrza, gdy Rakyo zniżył lot i chwycił w pazury tygrysa. Zwierze było wielkie, ale nie miało jak się mierzyć ze smokiem, gdy ten powiększył się do swojej maksymalnej objętości. Niewiele istot poza innymi smokami mogło.
Dostanie się do celi było łatwe, jak obiecał Strażnik. Może nawet za łatwe, ale postanowiłem się tym chwilowo nie przejmować. Mistrz poradził mi przez lisicę, bym wziął służkę ze sobą i dopiero poza terenami miasta ją przesłuchał. Zrobiłem, co chciał. Gdy wyszliśmy na jałową równinę, zrzuciłem bez ceremonialu nimfę z motoru. Nie była bardzo przestraszona, chociaż widok wielkiego białego smoka nie był zbyt zachęcającym ją do swobodnego zachowania. Lub mówienia rzeczy niepotrzebnych.
Kane, dokończysz, co zobaczył twój tygrys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz