Ze śmiechem przeglądałem się, jak Argo wyciągała od nieznajomego kolejne informacje. W końcu nie wytrzymałem i pociągnąłem drakonę za ogon. Ta syknęła na mnie.
- Chciałaś oglądać, prawda? Chodź, bo jak się zbiegnie tłum, to chyba się będziesz uczyła być niewidzialną - wytłumaczyłem dosyć ostrym tonem, stopując tysiące kolejnych pytań.
- Mogę was oprowadzić, jeśli chcecie. Znam drogi, w których turystów raczej nie spotkacie - uśmiechnął się anioł, a ja z wdzięcznością przyjąłem propozycję.
Kaelus, bo tak miał na imię anioł, przybył na dwór niedawno, wezwany przez ojca, ale znał dobrze teren. A, co dla mnie ważniejsze. Argo się w nim zakochała, niemal dosłownie mówiąc. Nigdy nie widziałem jej tak spokojnej i skupionej na jednej rzeczy. Przyznaję, że wyczuwałem jakąś spokojną siłę emanującą od niego, ale zrzucałem to raczej na karb swojej anielej części natury, niż rzeczywiste działanie Kaelusa.
Rozmawialiśmy właśnie o podróżach i doświadczeniach z różnymi rasami, gdy usłyszeliśmy czyjeś podniesione głosy. Poszliśmy tam, chcąc sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy.
- Czyli, że co? Chcesz wystawić na pożarcie tym hienom swojego kochanego dzieciaka? - spytał nieco zwierzęcy w wyglądzie mężczyzna, najprawdopodobniej dajmon. Był większy i agresywniejszy, ale to on wydal mi się potencjalnym przegranym w parze.
- Nie, po prostu wierzę Hebiemu na tyle, by wiedzieć, że nic się nie stanie - odpowiedział spokojnie drugi, smukły i z sylwetką niemal kobiecą. Widziałem jednak w jego ruchach pewność siebie wprawionego wojownika. Podejrzewałem, że gdybym musiał wybrać walkę z którymś z nich, wolałbym tego większego.
- A jak się stanie, to pozbędziemy i jakichkolwiek szans na wygraną i posiadacza Czarnego Ostrza - odwarknął ten pierwszy. - Rób, co chcesz, ale ja nie mam zamiaru tak zostawić sprawy. Osobiście zajmę się księciem-ropuchą, bo tak mi kazał mały, i to nie samym sobą, ale ty...
- Jak to "nie samym sobą"? O czym ty mówisz? - mniejszy mężczyzna wreszcie przejawił jakiekolwiek uczucie. Zdumienie, niepewność, trochę strach.
- To, że się w nim obudziła natura władcy. Wszyscy wiedzą, jak bardzo stara się uciec od władzy, z resztą, co tu się dziwić z takim ojcem. Ale jej nie ucieknie. Ja niejedno widziałem i przeżyłem. Ale jeśli jego rozkaz zawładnął mną do serca i nie mogę nie wykonać go, to chyba już wiesz, co jest grane - większy mężczyzna wydawał się być równie zaniepokojony przekazywaną informacją, co jego rozmówca.
- W takim razie zmieniamy plany - zawyrokował mniejszy po chwili namysłu i opanowania się. - Zostań tu przy cesarzu i pilnuj, co się będzie dziać. A mi w takiej sytuacji nie zostaje nic, jak znaleźć Hebiego. Zwłaszcza, że ma Czarne Ostrze. Jeśli je obudzi i nie zapanuje odpowiednio szybko, bogowie jedni wiedzą, co się może stać - widać było po mężczyźnie, że skończył. Bo odetchnął głęboko i odszedł. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że odchodząc popatrzył na nas, ale było to chyba tylko poczucie widy za podsłuchiwanie. Już mieliśmy się oddalić, myśląc, że nie zauważono nas, gdy usłyszałem za plecami mocny głos dajmona.
- A wy czego szukacie? I ile wiecie? - popatrzyliśmy z Kaeliusem po sobie i powoli się obróciliśmy.
- Chciałaś oglądać, prawda? Chodź, bo jak się zbiegnie tłum, to chyba się będziesz uczyła być niewidzialną - wytłumaczyłem dosyć ostrym tonem, stopując tysiące kolejnych pytań.
- Mogę was oprowadzić, jeśli chcecie. Znam drogi, w których turystów raczej nie spotkacie - uśmiechnął się anioł, a ja z wdzięcznością przyjąłem propozycję.
Kaelus, bo tak miał na imię anioł, przybył na dwór niedawno, wezwany przez ojca, ale znał dobrze teren. A, co dla mnie ważniejsze. Argo się w nim zakochała, niemal dosłownie mówiąc. Nigdy nie widziałem jej tak spokojnej i skupionej na jednej rzeczy. Przyznaję, że wyczuwałem jakąś spokojną siłę emanującą od niego, ale zrzucałem to raczej na karb swojej anielej części natury, niż rzeczywiste działanie Kaelusa.
Rozmawialiśmy właśnie o podróżach i doświadczeniach z różnymi rasami, gdy usłyszeliśmy czyjeś podniesione głosy. Poszliśmy tam, chcąc sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy.
- Czyli, że co? Chcesz wystawić na pożarcie tym hienom swojego kochanego dzieciaka? - spytał nieco zwierzęcy w wyglądzie mężczyzna, najprawdopodobniej dajmon. Był większy i agresywniejszy, ale to on wydal mi się potencjalnym przegranym w parze.
- Nie, po prostu wierzę Hebiemu na tyle, by wiedzieć, że nic się nie stanie - odpowiedział spokojnie drugi, smukły i z sylwetką niemal kobiecą. Widziałem jednak w jego ruchach pewność siebie wprawionego wojownika. Podejrzewałem, że gdybym musiał wybrać walkę z którymś z nich, wolałbym tego większego.
- A jak się stanie, to pozbędziemy i jakichkolwiek szans na wygraną i posiadacza Czarnego Ostrza - odwarknął ten pierwszy. - Rób, co chcesz, ale ja nie mam zamiaru tak zostawić sprawy. Osobiście zajmę się księciem-ropuchą, bo tak mi kazał mały, i to nie samym sobą, ale ty...
- Jak to "nie samym sobą"? O czym ty mówisz? - mniejszy mężczyzna wreszcie przejawił jakiekolwiek uczucie. Zdumienie, niepewność, trochę strach.
- To, że się w nim obudziła natura władcy. Wszyscy wiedzą, jak bardzo stara się uciec od władzy, z resztą, co tu się dziwić z takim ojcem. Ale jej nie ucieknie. Ja niejedno widziałem i przeżyłem. Ale jeśli jego rozkaz zawładnął mną do serca i nie mogę nie wykonać go, to chyba już wiesz, co jest grane - większy mężczyzna wydawał się być równie zaniepokojony przekazywaną informacją, co jego rozmówca.
- W takim razie zmieniamy plany - zawyrokował mniejszy po chwili namysłu i opanowania się. - Zostań tu przy cesarzu i pilnuj, co się będzie dziać. A mi w takiej sytuacji nie zostaje nic, jak znaleźć Hebiego. Zwłaszcza, że ma Czarne Ostrze. Jeśli je obudzi i nie zapanuje odpowiednio szybko, bogowie jedni wiedzą, co się może stać - widać było po mężczyźnie, że skończył. Bo odetchnął głęboko i odszedł. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że odchodząc popatrzył na nas, ale było to chyba tylko poczucie widy za podsłuchiwanie. Już mieliśmy się oddalić, myśląc, że nie zauważono nas, gdy usłyszałem za plecami mocny głos dajmona.
- A wy czego szukacie? I ile wiecie? - popatrzyliśmy z Kaeliusem po sobie i powoli się obróciliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz