czwartek, 11 lipca 2013

od Kariego

Drakona popatrzyła na mnie tymi swoimi maślanymi oczami z uśmiechem Kota z Cheshire.
- Za jakie grzechy?... - wymamrotałem do siebie, po czym popatrzyłem poważnie na Argo. - Nie przyzwyczajaj się zbytnio. Zawołaj Rebiatę, na piechotę nie będę dylał taki kawał.Drakona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jasne! - skoczyła w górę i poleciała do tawerny.
- Jesteś pewien, że to nie za duży problem? - Kaelus popatrzył na mnie uważnie. Wzruszyłem tylko ramionami.
- I tak nie miałem pomysłu, co ze sobą zrobić przez najbliższy czas - uśmiechnąłem się lekko, poprawiając kołnierz kimona. Pod połą zadźwieczała fiolka z krwią nieumarłego. Nie wiem co, ale coś mnie powstrzymywało przed podrzuceniem jej odpowiednim organom porządkowym w celu jedynie słusznym. Może i zwykła solidarność, w końcu sam nie byłem zbyt miłym gościem Kontraświata, gdziekolwiek bym nie poszedł.
Przed wyprawą Kaelus musiał jeszcze udać się do ojca po szczegóły, co i od kogo ma w ogóle zdobyć. Gdy uslyszałem, żę chodzi o fragment Smoczego Oka - bardzo rzadkiej skały, niemal zacząłem się śmiać. Moja pierwsza misja dotyczyła właśnie tego kamienia i zawsze nosiłem przy sobie "żwirek capusiek", jak nazwała Oko Argo z powodu aromatu okolicy, w torebce pod paskiem. Ale nie chciałem psyć planów aniołowi, więc nie odezwałem się.
Podróż nie była zbyt ciekawa, zwłaszcza,m że jak już wspominałem, Wyspa Cesarska zapierających dech w piersiach widoków nie zapewniała, mimo swojej rozciągłości. Po drodze rozmawiałem z Kaelusem na mniej lub bardziej poważne tematy, jednak żaden na tyle interesujący, by go przytaczać w celu innym, jak zapchanie pustej przestrzeni kartki.
W końcu nadszedł zmrok. Nawet z trójką wilkołaków na wiecznym dopingu i zaprawionym w boju pegazem niebezpiecznie było po nocy nie robić postoju. Dlatego też znaleźliśmy otoczoną malym laskiem polanę przy rzece i rozpaliliśmy ognisko. Wilkołaki zachciały łowić ryby, więc nie protestowałem. Do czasu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz