Za JAM'em wszedł mężczyzna w średnim wieku. Kątem oka zauważyłem mimowolne poruszenie się Rakyo, siedzącego właśnie na oparciu mojego fotela. Położyłęm na jego plecach dłoń, żeby się uspokoił.
- To jest Yrazz, senator ze Smoczego Archipelagu - przedstawił mężczyznę duch. A więc wiwern. Nie dziwiłem się, że smok poczuł się niespokojnie. Nawet dawno nie przebywając na swoich rodzinnych wyspach, dalej czuł coś w rodzaju odrazy do uzurpujących sobie władzę bezskrzydłych pisklaków, jak zwykle smoki mówiły o wiwernach. Niezbyt przyjazne określenie, ma się rozumieć. Ale nie dziwiłem się. W końcu wiwerny nie potrafiły latać, były słabsze i umierały zdecydowanie szybciej, nawet pomimo całej opieki innych gatunków nad nimi.
Wszyscy oprócz mnie wstali na wzmiankę o statucie przybysza. Osobiście nie odczuwałem potrzeby oddania wyrazów szacunku, nawet pomimo różnicy wieku. JAM zgromił mnie wzrokiem, ale zignorowałem to, zwłaszcza, że senator nie zwrócił się do mnie o poprawę zachowania.
- Siadajcie, chłopcy, dziękuję - skinął wiwern. - Wiem, że nie jesteście typem dworskim - prychnąłem na te słowa. Nie wierzyłęm, że mężczyzna nie wie, kim jestem.
- Hebi! - syknął na mnie duch, ale wiwern go uspokoił.
- Wiem, że nie zajmujecie się sprawami politycznymi i przeznaczonymi dla policji, ale potrzebuję waszej pomocy - zaczął Yrazz. - Niecałe dwa dni temu, moja córka zniknęła. Podejrzewam, że mogła zostać porwana przez jedną z bliskich jej osób...
- Senator Yrazz chce, abyście odnaleźli jego dziecko i przywieźli je bezpiecznie z powrotem. Możecie użyć jakich tylko środków chcecie, jak zwykle. Nie podejrzewam, żeby cały zespół był potrzebny, ale w pojedynkę was nie puszczę. Więc jak, chłopcy? - spytał duch, patrząc po kolei na każdego z nas. W odpowiedzi popatrzyłem prosto w oczy senatora, jedyny element jego ciała, sugerujący, że ma w sobie geny gada. Czułem na sobie czujne spojrzenie Rakyo, mimo dosyć oficjalnej atmosfery niepewnego, czy nic mi się nie stanie. Był zbyt przewrażliwiony, ale nie miałem mu tego za złe, dopóki jego manieryzm nie uwidoczniał się zbytnio.
- Jak słusznie zauważyłeś, to jest sprawa dla policji, nie dla nas - wstałem z fotela i podeszłem do stolika, przy którym siedział senator, pijąc niezbyt mocną kawę z dodatkiem wanilii, jakiegoś niskoprocentowego alkoholu i jeszcze czegoś, prawdopodobnie czekolady. oparłem dłonie na kantach blatu. - Więc, gdzie jest haczyk? Zamknęli ją w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży pod strażą drakona? - prychnąłęm. Do tej pory spokojna twarz wiwerna zmarszczyła się. Wiedziałem, że zadałem pytanie, którego wolałby nie słyszeć.
- Masz rację - odpowiedział w końcu, wzdychając. Wszyscy skierowali na niego czy, nieco zaciekawione, nieco zirytowane, a w wypadku Rakyo i nieźle wkurzone. - To nie jest zwykła sprawa o porwanie, jeśli moje przypuszczenia są poprawne. Jakiś czas temu dostałem wiadomość, w której ktoś groził, że moja rodzina znajdzie się w cyrku w Świecie. Zignorowałem ją, bo dosyć często cos takiego się działo i nic z tego nie wynikało. Ale może tym razem... - wiwern nie dokończył.
- Może tym razem wypadałoby pomyśleć - nie miałem zamiaru się hamować tylko przez wzgląd na JAM'a i dobry wygląd. Wiwern taił być może najważniejsze informacje dotyczące bezpieczeństwa, a ja miałem udawać wesołego, że raczył się w końcu przyznać. - Gdzie jest teraz ta wiadomość, jaką drogą przyszła i czy działo się od tego czasu coś niezwykłego? - pytałem dalej.
- Nie mam jej, wyrzuciłem od razu, jak ją dostałem. Nic wyróżniającego się. kartka z tekstem w kopercie, trochę przyżółkła, ale może to przez warunki pogodowe, jakie wtedy panowały - wiwern chciał mówić dalej, ale mu przerwałem.
- Jaki ten tekst był? Pisany, drukowany, wycinany?
- Odręczne pismo, nieco pochyłe i niechlujne - w tym momencie nie wytrzymałem i zakląłem ostro w języku ze Świata, którego nikt oprócz mnie i częściowo Rakyo nie znał. Smok podszedł do mnie i zakrył mi ręką oczy, żebym się uspokoił. Ciemność dobrze na mnie podziałała, po chwili oddychałem już spokojnie.
- I dlaczego, do cholery, nie można bylo tego sprawdzić? Co, szkoda pięciu monet?
- Nie sądziłem, że to coś poważnego.
- Jesteś senatorem! Nawet, jeśli dziesięć listów to wynik nudów grupy szczeniaków, to ten jedenasty może zawsze tylko na to czekać. Ale jest jeszcze coś, widzę to. Jest coś, czego nie chcesz powiedzieć - stwierdziłem wypranym z emocji głosem. Nawet nie chciało mi sie już przejmować sprawą, którą nie interesowała się nawet ofiara.
- Jest. Irezaja uciekła z własnej woli. Ale coś poszło nie po jej myśli i zniknęła ze statku, na którym się znajdowała. Ona i jej strażnik, rano znaleziono na statku tylko slużkę.
- Gdzie ona teraz jest? Ta służka? - spytał za mnie smok.
- W więzieniu, czeka na ścięcie - beznamiętna odpowiedź wiwerna zbiła mnie z tropu i tylko mocny uścisk smoka powstrzymał mnie przed wymierzeniem senatorowi ciosu. - Gdybym mógł, chciałbym już odejść, mam ważne sprawy do załatwienia - nie odpowiedzieliśmy, więc wiwern odszedł, a za nim podąrzył JAM.
- Naradźcie się chłopcy, chcę potem usłyszeć wnioski. Jak pojawi się wreszcie Yawol, chcę z nią rozmawiać - zakomunikował duch i przeniknął przez zamknięte przez senatora drzwi.
- Jak słodko! Nasz kochany senatorek wysyła nas na misję z niespodziankami i jeszcze odcina nas od jakichkolwiek śladów i świadków - zaśmiał się Lampa, bawiąc się ogonem. W odróżnieniu do mnie, on wydawał się być rozbawiony sytuacją.
- Mniejsza z tym. I tak nie mamy wyboru. Jak odmówimy, mój kochany tatuś posądzi nas o działalność antyrządową i połączymy do tej sprzątaczki - prychnąłem. - Rakyo, szykuj się - zarządziłem.
- Jesteś pewien? - smok nie wydawał się zadowolony misją. - Niebiosa wiedzą, czego jeszcze nam nie powiedział.
- Właśnie dlatego chcę wziąć tą misję. Za tym kryje się coś, o co nawet teraz nie podejrzewamy senatora i jego rodzinki. To jedyny sposób. Lampa, będziesz cały czas pod telefonem, ok? Będę być może potrzebował pośrednika tutaj, przy pałacu - kotołak skinął głową, wciąż układając włosy na końcu ogona.
- A ja? Chyba nie zapomniałeś, że nie lubię się nudzić.
- Oczywiście, że nie. Dla ciebie mam zadanie specjalne - uśmiechnąłem się znacząco. - Każdy dobrze wie, że kobiety posiadają niesamowity zasób informacji. Zwłaszcza te, których mężowie są wpływowymi politykami. Chyba nie muszę się zagłębiać w szczegóły twojego zadania.
- Aż tak nisko mnie cenisz, żebyś musiał mnie uczyć postępowania w paniami? Tak bardzo się ostatnio zaniedbałem - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Yawol zajmie się męską częścią. Synowie, koledzy i reszta zgrai. A my już spadamy, powiecie JAM'owi, co ustaliliśmy - oznajmiłem i wyszedłem z pomieszczenia, pociągając za sobą Rakyo.