piątek, 5 lipca 2013

od Hebiego

Tor wyścigowy. Chyba jedyne miejsce poza altanką w Ogrodzie Snów, gdzie czułem się tak dobrze. Pogoda była wymarzona na jazdę: ciepło, ale nie gorąco, zachmurzenie prawie zerowe, a wiatr delikatny ze wskazaniem na wschód. Na deszcz się nie zanosiło.
Dopiąłem kask i wsiadłem na Lune - najszybszy motor, jaki kiedykolwiek powstał. I nie przesadzam w tym momencie, Yamaha wyciąga ponad 350 km/h, 5 sekund do setki. Włączyłem silnik, zwolniłem stopkę i zacząłem jechać. Pierwsze okrążenie na spokojnie, żeby przyzwyczaić mięśnie do przeciążenia, a oczy do specyficznego sprawdzania bezpieczeństwa na drodze przed sobą. Gdy minąłem linię startu-mety, zupełnie zwolniłem przepustnicę. Lune zawarczała niczym zwierzę i pomknąłem między kolejnymi szykanami toru.
Nie chciałem bić swoich rekordów, ale pocieszyć się jazdą, dlatego hamowałem sekundę wcześniej, niż zazwyczaj. Mały ułamek czasu, a tak wiele znaczący dla wyścigu, gdybym w takowym brał udział. Ale już dawno nie brałem i nie była to bynajmniej moja decyzja.
W końcu zatrzymałem się, szczęśliwy, ale i zmęczony. Już dawno nie miałem czasu na rozrywkę, więc nagły ponad godzinny objazd okazał się być sporym wyzwaniem dla mojego ciała.
- Dobrze się czujesz, kotku? - spytał Rayo, całując mnie krótko w czoło. Musiałem być blady, skoro zadał to pytanie. Kiwnąłem głową, ale bez większego przekonania. Smok wziął ode mnie kask, a w zamian dał mi do ręki butelkę z bliżej nieokreślonym napojem.
- Pij, zrobiło się gorąco - polecił z troską w głosie. Nie potrzebowałem tego, ale się nie kłóciłem. Byłem na to zbyt zmęczony. Usiadłem na siedzisku Lune.
- JAM znowu cos dla nas wymyślił? spytałem z nutką monotonii w głosie. Smok pokiwał głową, nieco zdziwiony, że wiedziałem. - Widziałem, jak rozmawiasz przez telefon. Niewiele osób ma do ciebie telefon i dzwoni o tej porze - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem.
***
Siedziałem rozparty w fotelu w pomieszczeniu, gdzie zawsze spotykaliśmy się z JAM'em. Oprócz mnie i Rakyo byli już też Eklerka i Lampa. Nikt nie wiedział, co tym razem wymyślił duch, więc trojka zaczęła snuć spekulacje, a ja tymczasem przeglądałem najnowsze aukcje na moto-giełdzie. Miałem nadzieję, że szybko znajdę nowy tłumik do zniszczonej ostatnią akcją Hondy. W końcu pojawił się JAM, jak zwykle niesłyszalny, dopóki czegoś nie powiedział.
- Chłopcy, mam dla was... chwila, gdzie jest nasza księżniczka? - spytał, spoglądając na nas od twarzy do twarzy. Wzruszyłem tylko ramionami, wracając do lektury opisu interesującej mnie aukcji.
- Może spotkała kolejnego durnia lecącego na kasę i są gdzieś w jakimś przyjemnym hoteliku - zaśmiał się Eklerka, a my spojrzeliśmy na niego znacząco. - Dobra, już dobra - elf wykonał rękami gest ochrony przed wyimaginowanym atakiem.
- Nie ważne, najwyżej dojdzie potem. Nie mam zbyt wiele czasu, cesarz raczej nie poczeka - zaczął duch.
- Nie poczekałby na swoją żonę, gdyby widział, że jego szanowny tyłek nie będzie z tego czegoś miał - dodałem zjadliwie, ale umilkłem  pod spojrzeniem ducha. Nienawidziłem swojej rodziny i on o tym wiedział, ale moja uwaga i tak wydała mu się wyjątkowo dobitna, nawet jak na mnie.
- Wiesz, co cię czeka, jak ktoś się dowie o twoich tekstach - wzruszyłem ramionami. - No nic, chłopcy, chciałbym wam kogoś przedstawić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz