Czym prędzej odeszliśmy od
miejsca, w którym przyłapał nas strażnik. Mieliśmy naprawdę sporo szczęścia.
Kane nie miał opinii kogoś wyrozumiałego i gotowego od tak wybaczać. A znając
jego pozycję i siłę wiedziałem, że mógłby spełnić każdą groźbę. Jak to dobrze,
że strażnik i mój ojciec żyli od lat w dobrej komitywie.
- Ale się wplątaliśmy –
wymruczałem.
- Zdążyłem się już przyzwyczaić –
skwitował Kari. – Tak czy inaczej dziękuję bardzo za oprowadzenie. Powinniśmy
już iść.
- Co? Tak szybko? – odezwała się
Argo.
- Słyszałaś co mówił strażnik.
Musimy się zmywać jeżeli nie chcemy mieć kłopotów.
- Odprowadzę was do bram miasta –
zaoferowałem, nie zdążyłem się jednak ruszyć z miejsca, bo usłyszałem wycie, a
w następnej chwili zwaliło się na mnie coś futrzanego. Dodam, że cuchnęło
mokrym psem.
- Mam cię! – Zawołał Jori
ukazując mi swoje uzębienie w szerokim uśmiechu. Miał wywieszony jęzor i merdał
ogonem uradowany. W tym momencie miałem ochotę powiedzieć „zły pies, nie wolno
skakać!”
- Kael! – pozostała dwójka już
pędziła w naszą stronę. Stanęli jak wryci i obrzucili Kariego podejrzliwymi
spojrzeniami.
- Czy on cię zaczepia? – zapytał mnie
Pieter. To pytanie jakoś dziwnie mi się skojarzyło. BlackBo pomyślał chyba o
tym samym co ja, bo ryknął śmiechem.
- No co ty, stary! Przecież
wiesz, że Kal lubi bardziej wypukłe na klatce piersiowej.
- Noo, jak ta córka młynarza, ona
to miała cy…
- Dość! – przerwałem zanim
zagalopowali się za bardzo w obrazowe opisywanie atutów moich byłych. – To są
Jori, BlacBo i Pieter – przedstawiłem wilkołaki, które zaczęły stroić dziwne
miny. – A to jest Kari i Argo
- Ooo! Mały smok! – rozczulił się
Jori.
- Kto tu jest smok? – warknęła
drakona.
- I do tego gada! – zaśmiał się
Pieter.
- Złoty, trzeba by ugryźć i
zobaczyć czy prawdziwy – orzekł Jori poważnym tonem.
- Bo ja cię zaraz ugryzę – Argo zmrużyła
oczy patrząc na zarykujące się ze śmiech zwierzołaki.
- Spokojnie moja mała –
uspokoiłem ją i podrapałem delikatnie pod brodą. Zamruczała zadowolona. – Oni tylko
żartują.
- No tak, to tylko żarty. A i
twój tato kazał przekazać, że mu coś z Werrak potrzebne.
- No i masz się po to skoczyć –
dokończył BlackBo za Pietera.
Werrak było świątynią
uzdrowicieli pomiędzy stolicą, a Utilos, miastem leżącym na zachód stąd.
- Pojedziemy do Werrak? – zapytała drakona spoglądając na Kariego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz