wtorek, 9 lipca 2013

Od Kaelusa

Wreszcie dotarliśmy na wyspę imperialną. Droga do stolicy była długa i męcząca, tym bardziej, że moi kompani zaczęli śpiewać wszystkie wiejskie hity jakie im ślina na język przyniosła. Było o miłości, o zdradach i mordobiciach. Przeciętny człowiek miałby dość po piętnastu minutach. Ja musiałem to znosić przez ponad dwie godziny. Ale cóż tak to już u nas wyglądało. W końcu i ja zacząłem nucić i to jakiś strasznie głupi kawałek, którego szczerze zniecierpiałem. Wiedziałem, że będzie mnie teraz prześladował. Było wcześnie rano gdy dotarliśmy do pałacu. Tak naszym celem był pałac cesarski. Mój ojciec pracował jako naczelny medyk pałacowy. Pokazano nam nasze pokoje w budynku sąsiadującym z placem pałacu. Wilkołaki zmęczone wyciem poszły spać, a ja postanowiłem skorzystać z chwili ciszy i spokoju. Poszedłem więc na spacer. Ludzi było jeszcze bardzo mało. Przechodząc obok bram głównych pałacu zobaczyłem mężczyznę. Wpatrywał się w budynek. Nie był z resztą sam. Obok niego stał golden drakon. Właśnie ich mijałem gdy usłyszałem słowa drakany.
- To zupełnie możliwe. Dużo goldenów pochodzi stąd – powiedziałem. Mężczyzna i jego towarzyszka spojrzeli na mnie. – Wybaczcie nie chciałem przeszkadzać. Usłyszałem tylko o czym rozmawiacie.
- Wiesz dużo o goldenach? – zapytała drakona i podbiegła do mnie. Ściskała łapki i przyglądała mi się ciekawie.
- Argo, daj spokój – zganił ją mężczyzna.
- Spokojnie – uśmiechnąłem się uprzejmie. – Chętnie odpowiem na Twoje pytanie. Argo, tak?
- Tak, a to jest Kari, to jak z tymi goldenami?
- Ja jestem Kaelus, miło mi. Wiem głównie tyle, że w tamtym budynku – wskazałem niewielki budynek po prawej łączący się z innym dużo większym. – hoduje się golden drakony. Są uznawane za symbol władzy cesarskiej. W przeciwieństwie do cesarzy one są stałym symbolem tego miejsca. Drakony strzegą również wyroczni gdy ta jest w letargu. Czasami część drakonów jest sprzedawana lub wypuszczana na wolność jeśli ich liczba za bardzo wzrasta. Czasami trudno utrzymać was w ryzach – zaśmiałem się.
- E tam. To nie prawda – żachnęła się.
- No oczywiście – powiedział Kari i uśmiechnął się do niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz