Wreszcie dotarliśmy na wyspę
imperialną. Droga do stolicy była długa i męcząca, tym bardziej, że moi kompani
zaczęli śpiewać wszystkie wiejskie hity jakie im ślina na język przyniosła. Było
o miłości, o zdradach i mordobiciach. Przeciętny człowiek miałby dość po
piętnastu minutach. Ja musiałem to znosić przez ponad dwie godziny. Ale cóż tak
to już u nas wyglądało. W końcu i ja zacząłem nucić i to jakiś strasznie głupi
kawałek, którego szczerze zniecierpiałem. Wiedziałem, że będzie mnie teraz
prześladował. Było wcześnie rano gdy dotarliśmy do pałacu. Tak naszym celem był
pałac cesarski. Mój ojciec pracował jako naczelny medyk pałacowy. Pokazano nam
nasze pokoje w budynku sąsiadującym z placem pałacu. Wilkołaki zmęczone wyciem
poszły spać, a ja postanowiłem skorzystać z chwili ciszy i spokoju. Poszedłem
więc na spacer. Ludzi było jeszcze bardzo mało. Przechodząc obok bram głównych pałacu
zobaczyłem mężczyznę. Wpatrywał się w budynek. Nie był z resztą sam. Obok niego
stał golden drakon. Właśnie ich mijałem gdy usłyszałem słowa drakany.
- To zupełnie możliwe. Dużo
goldenów pochodzi stąd – powiedziałem. Mężczyzna i jego towarzyszka spojrzeli
na mnie. – Wybaczcie nie chciałem przeszkadzać. Usłyszałem tylko o czym
rozmawiacie.
- Wiesz dużo o goldenach? –
zapytała drakona i podbiegła do mnie. Ściskała łapki i przyglądała mi się
ciekawie.
- Argo, daj spokój – zganił ją mężczyzna.
- Spokojnie – uśmiechnąłem się
uprzejmie. – Chętnie odpowiem na Twoje pytanie. Argo, tak?
- Tak, a to jest Kari, to jak z
tymi goldenami?
- Ja jestem Kaelus, miło mi. Wiem
głównie tyle, że w tamtym budynku – wskazałem niewielki budynek po prawej
łączący się z innym dużo większym. – hoduje się golden drakony. Są uznawane za
symbol władzy cesarskiej. W przeciwieństwie do cesarzy one są stałym symbolem
tego miejsca. Drakony strzegą również wyroczni gdy ta jest w letargu. Czasami
część drakonów jest sprzedawana lub wypuszczana na wolność jeśli ich liczba za
bardzo wzrasta. Czasami trudno utrzymać was w ryzach – zaśmiałem się.
- E tam. To nie prawda – żachnęła
się.
- No oczywiście – powiedział Kari
i uśmiechnął się do niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz