wtorek, 16 lipca 2013

Od Kane'a

Siedziałem właśnie nad stertą raportów (tak, zaniedbałem papierkową robotę, nie powiem, że nie celowo), kiedy do mojego biura wparował Eirinn. Zanim się odezwał wiedziałem, że to coś poważnego. W innym wypadku nigdy by tak nie wparował bez pukania.
- Panie mój, cesarz wzywa! Jest z nim Hebi – zarwałem się z miejsca i popędziłem od sali taktycznej. Nigdy nie byłem wierzący, ale idąc tam modliłem się do wszystkich znanych mi bogów. Modliłem się o to, żeby smarkacz nic nie przeskrobał i żebyśmy wyszli z tego wszyscy w jednym kawałku.
Moje wejście nie pogłębiło i tak już sporego zamieszania, ani nie wywołało nagłej ciszy. To był dobry znak. Podszedłem do Normenel, anioł był teraz w mniej sympatycznym wcielaniu.
- Macie znaleźć Ottawę! Natychmiast! – warczał cesarz. Miałem wielką ochotę powiedzieć "powodzenia".
- Tak się składa, że on też jest w to zamieszany – odezwał się Hebi.
- Co?! – władca wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Normenel zmieniała postać i jako kobieta podeszła do cesarza, położyła mu dłoń na ramieniu i pokierował nim tak by usiadł na krześle na podwyższeniu.  – Macie znaleźć tego drania i rozsmarować go po dziedzińcu pałacowym. Yrazza też chcę dostać.
- Senator Yrazz ukrywa się poza wyspą – oznajmiła Elemre. – Moi ludzie właśnie go tropią. Co do pierwszego Strażnika to najprawdopodobniej raporty, które dostawaliśmy do jakiegoś czasu były fałszywe.
- I nikt się do cholery nie zorientował?
- Nie krzycz na mnie – odpyskowała elfka. Tylko ona mogła zrobić coś takiego. Cesarz próbował wstać, ale anielica powstrzymała go.
- Kane! Możesz mi wyjaśnić skąd on wie o Wyroczni?
- Nie mam pojęcia, najjaśniejszy panie – odpowiedziałem. Potrafiłem naprawdę dobrze kłamać. Nawet Normenel zwróciła na to uwagę.
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę. W przeciwnym wypadku dołączysz do Ottawy.
- Czego chcesz za te informacje? – zwrócił się cesarz do Hebiego.
- Dobrze wiesz czego – odpowiedział chłopak.
- Nigdy nie pozwolę ci stanąć przed Wyrocznią! Nigdy nie zasiądziesz na tronie, cholerny bękarcie! – nawet interwencja anioła nie mogła powstrzymać gniewu cesarza.
- Chłopaka jest erilu – odezwał się Black.
- Co?! – no teraz to byłem pewien, że stary wybuchnie. – Straże brać go!
Strażnicy nieco zmieszani zaistniałą sytuacją ruszyli w stronę Hebiego. Jednego z nich zdzieliłem w skroń, drugi zarobił kopniaka w bok. Kiedy stanąłem między nimi i chłopakiem przystanęli ogłupiali.
- Co ty do cholery wyprawisz, Kane?! – cesarz zgromił mnie wzrokiem.
- Ratuje życie nam wszystkim. Chłopak ma Tyfinga – na moje słowa władca cofnął się mimowolnie.
- Zabić go… Zabić tego potwora!! – krzyczał jak oszalały. Strażnicy ruszyli w naszą stronę. Shrik zawarczał i szarpnął się, jednak nie pozwoliłem mu się ode mnie oddzielić. Byłem całkowicie gotowy na walkę. Black i Hebi także. Wtem przez uchylone drzwi wleciał golden drakon. Był naprawdę spory. Zwierz obrzucił nas spojrzeniem. Przez jego grzbiet przechodziła błękitna pręga. To był jeden ze strażników Wyroczni.
- Nikt tu dziś nie zginie! – głos drakona rozszedł się echem po pomieszczeniu. – Hebi Kochiruki ma pozostać bezpieczny i stawić ma się przed Jej obliczem kiedy Ona go wezwie.
- To niedorzeczne! – warknął cesarz.
- Śmiesz kwestionować Jej wolę marna istoto? – zapytał drakon.
- Nie… - wymamrotał stary.
- Hebi Kochiruki. To czym jesteś i czym będziesz nie jest jeszcze pewne. Dlatego stawiać Ona będzie na twojej drodze ludzi. Oni pokażą ci to kim masz się stać. Pokażą ci ile można stracić i jak wiele zyskać, czym jest radość, a czym obowiązek. Kiedy będziesz gotowy Ona przebudzi się i przyjmie cię w swoim domu – Hebi wydawał się oszołomiony tym co usłyszał.
- Kane – stwór zwrócił się do mnie. – Ty bronić będziesz Hebiego…
- Co?! – zawołaliśmy chórem ja i smarkacz.
- Sądzę, że Black…. – zacząłem.
- Black nie jest dobrym kandydatem. Miłość jest pięknym uczuciem, ale sprawia, że jest się ślepym. W tobie nie ma ani miłości, ani nienawiści dla erilu. Dlatego będziesz z nim i przekażesz mu swoją mądrość.
Westchnąłem tylko. Obiecałem sobie, że jak wyjdę z tego cało, to poproszę Remesa, żeby z miejsca mnie zastrzelił jeżeli znowu wpadnę na genialny pomysł mieszania się do spraw sukcesji.
- Wyrocznie nie pozwoli by coś stało się erilu lub jego bliskim. Zapamiętaj to elfie – powiedział smok spoglądając na cesarza. Bestia zniknęła, a wszyscy zebrani spoglądali po sobie w milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz