niedziela, 14 lipca 2013

Od Kaelusa


Czym prędzej ruszyliśmy do Werrak. Pogoda dopisała, więc szliśmy spokojnym krokiem rozmawiając. Co prawda dalej odczuwałem skutki wczorajszego wieczoru, ale czułem się stopniowo coraz lepiej.
Wilkołaki zasypywały naszego nowego towarzysza gradem pytań. On z kolei bardzo chętnie na nie odpowiadał. Dowiedziałem się co nieco o Świecie, a konkretnie, o ojczyźnie Dmitrija „Rassii”. Okazało się, że tam nie wierzy się nawet w istnienie istot takich jak my i żyją tam tylko zwykli ludzie. Dmitrij opowiadał nam naprawdę wiele ze swych licznych przygód. Jory, BlackBo i Pieter byli zachwyceni opowieściami o licznych walkach, bójkach i rozróbach. Najwięcej "Ochów" i "Achów" wywołała chyba opowieść o pojedynku z niedźwiedziem. Sporo było tam też wypitego alkoholu, prowadzenia najrozmaitszych pojazdów, które nasz towarzysz sam potrafił konstruować i to z tego co miał aktualnie pod ręką. Nie byłbym zdziwiony gdyby wilkołaki zaczęły bić pokłony przed mężczyznom i tytułować go mistrzem. W końcu pakowanie się w kłopoty było ich ulubionym zajęciem.
  Najciekawszym jednak elementem, który przewijał się niemal w każdej historii był pewien eliksir. Mianowicie spirytus, którym w Rassii leczyło się dosłownie wszystko. Miał zbawienny wpływ na żołądek, szczególnie jeżeli wymieszano go z wodą i pieprzem. A w postaci nalewek był świetny na przeziębienia i grypy. Jako uzdrowiciel bardzo chciałbym zbadać owy niezwykły eliksir. Niestety okazało się, że ostatnią butelkę Dmitrij wypił, aby wyleczyć kaca. Szkoda, że ja nie miałem tego lekarstwa.
Argo oplotła mi się na ramionach i mruczała zadowolona gdy ją drapałem lub głaskałem. Kari spoglądał na to z nieukrywaną ciekawością. Najwidoczniej drakona nieczęsto się do kogoś przywiązywała. Wydawało mi się to dziwne, bo była przecudnym stworzeniem, a po szkole jaką zafundowali mi moi trzej przyjaciele wydawała mi się nadzwyczaj spokojna.
Do Werrak dotarliśmy krótko po południu. Nie było ono tak naprawdę miastem, chociaż każdemu mogło się tak właśnie wydawać. Składało się z kompleksów świątynnych oraz budynków mieszkalnych i innych, które były niezbędne do codziennego życia kapłanów i przyjezdnych. Straży nie było tu dużo, poza tym nie było tu, oprócz najwyższych kapłanów-uzdrowicieli, żadnej władzy. Werrak, posiadało status azylu i tu właśnie mógł przybyć niemal każdy, by szukać schronienia. Jeżeli kapłanie zgodzili się udzielić mu schronienia jedynie sam cesarz mógł ubiegać się o wydanie więźnia. Mimo to, a może właśnie dlatego, przestępczość tutaj prawie nie istniała.
- Witaj, Kaelusie – przywitał mnie jeden z kapłanów gdy tylko przekroczyliśmy próg pierwszej z świątyń.
- Essef – skłoniłem się lekko, ale mężczyzna zaraz mnie powstrzymał.
- Nie pozwolę, by syn Atraela mi się kłaniał. A teraz chodź chłopcze. Ty i twoi przyjaciele zawsze jesteście tu mile widziani.
- Ojciec przysłał mnie po kilka drobiazgów – oznajmiłem i podałem Essefowi listę.
- Oczywiście, niezwłocznie ktoś zajmie się dostarczeniem ci potrzebnych składników. Ty i twoi kompani możecie za ten czas odpocząć.
- Dziękuję.
- No to gdzie teraz? – zapytał Kari. Chyba był w tym miejscu po raz pierwszy. Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem ich do niewielkiego lokalu, który prowadziła przyjaciółka mojego ojca. Pani Lucylla była ludzką kobietą w średnim wieku. Gdy byłem dzieckiem zawsze gdy z ojcem odwiedzaliśmy to miejsce zostawałem tutaj i bawiłem się w ogrodzie na tyłach.
Kiedy tylko przekroczyłem próg pani Lucylla wyszła z zaplecza aby nas przywitać. Jak zwykle wyglądała naprawdę ładnie. Długie białe już włosy związane miała w luźny kok, a łagodne, niebieskie oczy spoglądały na nas z życzliwością. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok.
- Kael! Jak miło cię widzieć skarbie – powitała mnie klepiąc czule po policzku.
- Skaaarbie… - wymruczał Pieter uśmiechając się do mnie.
- Puszku, to nie ładnie naśmiewać się kolegi. Przeproś zaraz. - kobieta pogroziła palcem wilkołakowi i przymrużyła oczy. Pani Lucylla dobrze znała wilkołaki. Traktował nas wszystkich trochę jak własne dzieci, tym bardziej, żę swoich własnych nie maiał.
- Przeprasza – powiedział Pieter.
- A gdzie są Czarnulek i Misiek?
- Tu jesteśmy! – zawołali chórem BlackBo i Jori.
- A reszta twoich znajomych? – spojrzała na Kariego.
- To jest Kari i Argo – wskazałem drakonę, która przeniosła się chwilowo na plecy pół demona. – A to jest towarzysz Dmitrij.
Dmitrij wyszedł przed nas i ściągnął czapkę. Spojrzał na kobietę i ukłonił jej się całując ją w dłoń.
- Zdrastwujtie, ja Dmitrij. Kak tiebia zawód, haraszuju żenśćinu? (Jak masz na imię, piękna kobieto?) – nasz towarzysz wyglądał na oczarowanego, pani Lucylla z resztą również.
- Lucylla – odpowiedziała nasza gospodyni rumieniąc się po czubek nosa. Spojrzeliśmy z Karim po sobie.
Nasza gospodyni zaprowadziła nas w głąb sali i wskazała stolik. Po krótkiej chwili zostaliśmy poczęstowani przepysznym ciastem i sokiem z malin. Towarzysz Dmitrij co i rusz komplementował panią Lucyllę, ona odpowiadała na to uśmiechami i rumieńcem, który nie znikał z jej policzków.
- Wybaczcie, ale muszę jeszcze coś załatwić – powiedziałem wstając.
- My zostajemy – zakomunikował Jori pakując sobie do paszczy kolejny kawałka jabłecznika.
- A ja pójdę z tobą – stwierdził Kari.
- To ja też idę – Argo skoczyła w stronę pół anioła i usadowił się wygodnie na jego ramionach.
Wyszliśmy z lokalu i skierowaliśmy się w stronę stajni. Nie uszliśmy daleko, bo usłyszałem czyjś krzyk.
- Kal! – usłyszałem, a chwilę później znalazłem się w ramionach dziewczyny.
- Bianca? – zapytałem zdezorientowany spoglądając na czarnowłosą elfkę. Nie widziałem się z nią od jakichś dwóch lat i szczerze ledwo ją poznałem. Spoglądała na mnie szczerze uradowana moim widokiem. Stała bardzo blisko mnie, a że byłem od niej wyższy o głowę to spoglądając w dół na nią mimochodem spojrzałem w spore rozcięcie jej bluzki. Wyrosła od naszego ostatniego spotkania i to porządnie.
- Bałam się, że mnie zapomnisz – zaszczebiotała.
- No coś ty – Zacząłem i odsunąłem się, choć muszę przyznać że niezbyt chętnie. – To jest Kari i Argo – przedstawiłem swoich towarzyszy. Drakona przeskoczyła na moje ramię i spojrzała na dziewczynę nieufnie. Zmrużyła oczy i syknęła. – Spokojnie Złociutka, to przyjaciółka.
- Tak to zapamiętałeś? – zapytał elfka i chciała znów się do mnie przysunąć. Syk Argo skutecznie ją powstrzymał. Spojrzałem na Kariego szukając wsparcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz