Stałam na szczycie klifu wpatrując
się w morze. Było dziwnie spokojne. Jak wszystko tutaj. Czułam się tu jak w
dziwnym śnie, z którego zaraz będę musiała się obudzić. Wiatr rozwiał mi włosy,
zastanawiałam się jak to jest latać. Każdy smok zna to uczucie kiedy szybuje
wolny i silny po niebie. Mnie tego pozbawiono. Jak zresztą wielu rzeczy.
Zawróciłam do pałacu. Przechodziłam
właśnie koło ogrodu gdy zauważyłam Ogiona. Elf wpatrywał się w słońce. Jego
jasno oświetlona skóra wyglądała na jeszcze bledszą niż zwykle, a piwne oczy
błyszczały. Był niezwykle przystojnym mężczyznom. Gdyby nie promieniujący od
niego mrok mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć, że jest po prostu piękny. Mimo
braku skrzydeł byłam smokiem, istotą, którą fascynowało wszystko co piękne. A
Ogion miał jeszcze siłę. Wielką, potężną moc, której zapewne sam przed sobą nie
ujawniał.
Mężczyzna spostrzegł, że stoję i mu się przyglądam.
- Witaj Irezajo. Czy czegoś
potrzebujesz? – zdumiewała mnie w nim ta ciągła chęć pomocy.
- Witaj. Nie, niczego mi nie
trzeba. Spaceruję tylko. Mogę się przysiąść?
- Oczywiście – Powiedział i
zrobił mi miejsce na drewnianej ławie. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.
- Jak się czujesz? – przerwał milczenie
Ogion.
- Wszystko w porządku. Naprawdę.
Nie musisz się mną martwić.
- Mimo wszystko wolałbym, żebyś
nie wychodziła nigdzie sama. Demony mają wiele sztuczek.
- Wiesz o demonach dość sporo,
prawda?
- Życie na Cziert uczy. Przede
wszystkim tego jakie potrafią być demony – w jego oczach pojawiło się coś
dziwnego kiedy to mówił. Zawahałam się przed
kolejnym pytaniem.
- Dlaczego demony pozwalały ci
żyć na Cziertii? Nie jesteś jednym z nich.
- Nie jestem demonem, ale wcale nie
jest mi do nich tak daleko. Kagath uznał, że nie stanowię dla niego większego
zagrożenia.
- Kagath… Dużo o nim wiesz? – Władce demonów bardzo mnie
interesował, tym bardziej, że nie potrafiłam sobie przypomnieć, co tak naprawdę
stało się podczas naszego ostatniego spotkania.
- Nikt nie wie o nim zbyt wiele.
Zdziwiłby się gdyby jego sługi cokolwiek wiedziały – westchnęłam ciężko słysząc
jego słowa. Sądziłam, że jeżeli ktokolwiek ma mi o nim coś powiedzieć to właśnie
Ogion.
- Nie martw się. Ja i Aeron
nie pozwolimy, żeby znowu cię złapał. Znam kilka sposobów jak trzymać go na
dystans.
- Dziękuję – odpowiedziałam i
zanim zdążył zareagować cmoknęłam go w policzek. Jego skóra była zimna i
gładka. Mężczyzna odskoczył ode mnie jakbym go oparzyła.
- Przepraszam – powiedziałam z
minką niewiniątka.
- Nie ma za co – wyszeptał i
odszedł pospiesznie.
Z krzaków obserwowały mnie żółte
ślepia. Niemal słyszałam mentalne groźby i słowa „zostaw go!” , które Sękol
powtarzał wciąż w myślach. Nie zwracałam jednak na to uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz