Ciotka Assamira wspominała, że poprosi
kogoś o pomoc w mojej sprawie, ale nigdy nie podejrzewałabym o to, że będzie to
ktoś taki jak Kane. Zastanawiało mnie jaką cenę zapłaciła senatorka, żeby Strażnik
zainteresował się kimś takim jak ja. Wiedziałam, że Strażnicy czasami mieszali
się w sprawy senatorów, głównie po to, żeby umocnić swoją pozycję. Przysługa,
za przysługę, to bardzo popularne stwierdzenia w kręgach sfer wyższych. W tym
wypadku przysługa była spora, a więc zapewne i cena adekwatna.
Kane przyglądał mi się z chłodną
obojętnością. A szkoda, bo podobało mi się jego dzikie spojrzenie. Byłam pewna,
że mnie ocenia, ale raczej mało go tak naprawdę obchodziłam. Byłam, w
najlepszym razie, kolejną robotę, którą musiał wykonać. To, że przybył po mnie
osobiście było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Nie miałam jednak zamiaru pytać
o jego intencje. Jeżeli mówił, że zapewni mi bezpieczeństwo to
zapewne to zrobi. A to, że ciotka Assamira mu zaufała znaczyło, że Kane nie ma
nic wspólnego z moim ojcem.
- Proszę za mną – powiedziałam i poprowadziłam
moich gości do sali jadalnej. Kazałam służącym podać im wino i jedzenie oraz w
razie konieczności spełnić każdą ich prośbę.
Kane rozsiadł się wygodnie
popijając wino. Było w nim coś niebezpiecznego, był jak drapieżnik wypatrujący
okazji do ataku. Chyba każdy w cesarstwie znał plotki na jego temat. Dajmon
tygrys, niebezpieczny, brutalny i nieobliczalny. Do tego chamski i arogancki.
Większość zwyczajnie się go bała. W tym także senatorowie. Wiele kobiet jednak miało
do niego słabość. Nie dziwiłam się im zbytnio. Był przystojny, a jego siła i
władza jaką posiadał przyciągały.
Strażnik zauważył moje
zainteresowanie jego osobą. Spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem.
- Coś cię interesuje, dziewczyno?
– zapytał.
- Owszem. Chciałabym dowiedzieć
się dokąd chcesz mnie zabrać – to również mnie interesowało chociaż nie tak
bardzo jak sam Strażnik.
- Do stolicy – jego słowa
zdziwiły mnie. Przecież w stolicy mógł być mój ojciec lub jego ludzie. Kane
najwidoczniej zauważył moją konsternację, bo dodał. – Dostaniesz apartament w
mojej prywatnej rezydencji nieopodal pałacu. Moi ludzie będą tam cię mieli na
oku. Co do senatora Yrazza, to nie wiem jak to przyjmiesz, ale mam zamiar sobie
z niego zrobić buty.
- Cieszę się z tego –
odpowiedziałam. Strażnik spojrzał na mnie z uśmiechem. Najwidoczniej moja
odpowiedź go zaciekawiła. – Czy to cię dziwi?
- Nie bardzo. Znam co najmniej
jednego smarkacza, który posiekałby swojego tatuśka na kawałki gdyby mógł. Jakoś
nie dziwi mnie fakt, że ty też nie pałasz miłością do jaszczura.
- Czy mogę zapytać o coś jeszcze?
- Jeśli koniecznie musisz to
pytaj – Kane założył nogi na sąsiednie krzesło i kazał służącemu powtórnie
napełnić swój puchar.
- Dlaczego zgodziłeś się zadbać o
moje bezpieczeństwo?
- Cóż… Po pierwsze jesteś
bardziej cenna żywa niż martwa. Po drugie jeden rozchwiany emocjonalnie
szczeniak zobowiązał się, że cię znajdzie. Nawet jeżeli ta sprawa zeszła na
dalszy plan i bachor o niej najpewniej zapomniał, umowa to umowa. Po trzecie i
ostatnie twoja ciotka bardzo ładnie mnie o to poprosiła – nie wiem czy
chciałabym dokładnie wiedzieć jak „ładnie” Assamira poprosiła.
Do sali wszedł Ogion. Widziałam
jak ludzie Kane’a spinają się na jego widok. Sam strażnik pozostał jednak
niewzruszony. Obrzucił nieumarłego jedynie odrobinę bardziej zainteresowanym
spojrzeniem niż meble.
- Vicca, Eirinn, to jest Ogion
wybawca Irezaji. Bądźcie mili...
- A ty panie, jesteś zapewne Kane –
powiedział Ogion. Nie wydawało mi się, żeby mężczyźni znali się wcześniej.
Oboje byli raczej „dobrze poinformowani”.
- Hmm... A więc o mnie słyszałeś.
Jak słodko – powiedział Kane. – To teraz jeden z twoich ludzi? – zapytał
mnie.
- Jeżeli to nie problem to chciałabym,
aby udał się ze mną do stolicy. Jeśli oczywiście wyrazi na to zgodę.
- No to jak martwy elfie?
Będziesz towarzyszył panience Irezaji w czasie jej pobytu w stolicy? – Ogion zawahał
się przez chwilę.
- Jeżeli Irezaja życzy sobie
mojego towarzystwa, to owszem.
- Fajnie. To zabieramy jeszcze
kogoś?
Zaprzeczyłam, po czym wyszłam
wymigując się koniecznością dopilnowania kilku rzeczy. Tak naprawdę nie miałam
tu zbyt wiele, więc służki uwinęły się migiem. Lekko po południu byliśmy już
gotowi do drogi. Ja i Aeron dosiedliśmy drakonów, Ogion natomiast wezwał
swojego drakolicza. Sękol tym razem śledził uważnie nie tylko mnie, ale i Kane’a.
Najwyraźniej dla potwora oboje byliśmy zagrożeniem dla jego pana.
Na cesarską wyspę dotarliśmy
krótko po zmroku. Służący w rezydencji Kane’a wskazali mi moją komnatę. W tym samym
skrzydle umieszczeni zostali również Ogion i Aeron.
Kiedy przestąpiłam próg swojego
pokoju stanęłam zaskoczona.
-Gizelle! – byłam naprawdę szczęśliwa,
że ją widzę.
- Witaj panienko.
- Ale co ty tutaj robisz? Myślałam,
że cię złapali...
- Bo złapali, ale dzięki Kane’owie,
chłopcy z Falconu zdołali mnie uwolnić.
- Znasz Kane’a? – wiedziałam co
nie co o burzliwej przeszłości nimfy, ale niezbyt wiele.
- Cóż, stare dzieje. Innym razem
ci o tym opowiem, panienko.
- Chciałabym poznać wreszcie tego
chłopaka, który miał zająć się moją sprawą. Kane o nim wspominał, ale niezbyt
wiele.
- Hebiego? Powinnam raczej
powiedzieć: panicza Hebiego. Jest erilu, a Kane działa obecnie pod jego dowództwem.
Cóż jeżeli takie masz życzenie mogę posłać po niego.
- Hebi... Czy to nie syn cesarza
i tej wygnanki?
- Owszem, ale nie sądzę, żeby
przypominanie o tym było dobrym pomysłem.
- Tak, wiem... – Hebi przynajmniej
znał swoją matkę, ja nie miałam nawet tyle. – Czy Kane często mówi do swojego pana per "szczeniaku"?
- Cóż Kane jest... dość specyficzny. Raczej rzadko kogokolwiek szanuje. Posiada więc spory asortyment obraźliwych określeń na członków rodziny królewskiej i dworu. Najciekawsze są te zarezerwowane dla cesarzowej i jej syna.
- Na przykład...?
- Cóż, cesarzową nazywa "szeroką w kroku blondyną" lub "suką w złotych fatałaszkach", a jej syn to "książę niedorozwój" albo...
- Starczy... Chyba nie chcę wiedzieć - bałam się jakie przezwisko Strażnik wymyśli mnie.
- Wróćmy do Hebiego. Chciałabym się z nim zobaczyć.
Podziękować mu – jeżeli Kane działał z rozkazu Hebiego to jemu należały się podziękowania,
za moją wolność. Poza tym naprawdę byłam go ciekawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz