Zakląłem w myślach. Miałem zamiar okręcić sobie cesarza wokół palca dzięki temu, co wiedziałem, a on nie, a Wyrocznia wszystko mi popsuła. Wiedziałem, że teraz cesarz nie będzie tak łatwy do manipulacji, a Kane dołóży do tego swoje trzy grosze. Decyzja o tym, że to ON z całego Kontraświata ma się zająć moim "bezpieczeństwem" sprawiła, że zacząłem przypominać sobie mapę miasta z wszystkimi sklepami, gdzie można było dostać odpowiedni gruby sznur. Musiałem jednak jakoś wybronąć z sytuacji.
- Zgaduję, że się dogadaliśmy, prawda? - uśmiechnąłem się w stronę cesarza, odsłaniając zęby. modliłem się, by nie wyczuł w moim głosie drżenia.
- Najwyraźniej tak. Ale nie radzę się cieszyć. Nie ma wozu nie do odczepienia - na moje szzęście nie wyglądało na to, by ktokolwiek zobaczył moje wahanie. Oprócz Rakyo i owiniętego na moim ramieniu Toshiro. Wąż przesunął się w górę, ku dekoltowi mojej bluzki.
- No, to jeśli wszystko jasne, to my chcemy apartament od zachodniej strony pałacu z jakimś ładnym widoczkiem, wielkim balkonem i prywatnym służącym - uśmiechnął się wąż, wychylając się. Na jego paszczy malowała się radość i lekka kpina. Wszyscy popatrzyli na mnie, myśląc, że to były moje słowa. Mieliśmy naprawdę podobne głosy, i nawet intonacja, specjalnie bądź podświadomie wskazywała na mnie. Przech chwilę pomyślałem, że być może był to efekt pochodzenia Toshiro z mojej duszy.
- Jak śmiesz... - zaczęła cesarzowa, ale zauważyła białe stworzenie pnące się na czubek mojej głowy i ucichła. Nie czułem się najlepiej z gadem na głowie, ale nie protestowałem.
- Wyrocznia powiedziała, że chce nas na tronie, nie? No, to może by tak grzeczniej trochę. W końcu należy nam się coś od życia - Toshiro nie tracił dobrego humoru, jednak w jego głosie, jak w swoim własnym, wyczułem nutę groźby. - Chyba nie chcesz wkurzyć Wyroczni, prawda? - uśmiech węża był wyczuwalny, nawet pomimo, że go nie widziałem.
- Rozumiem. Dajcie mi trochę czasu na przygotowanie - westchnął w końcu cesarz.
- Jasne! - ucieszył się wąż, a ja zciągnąłem go ze swojej glowy na nadgarstek.
- Co ty robisz? - spytałem zmęczonym głosem tak, by nikt nie usłyszał.
- Jak to: co? Załatwiam godziwe warunki pracy, nie? W końcu jeśli chcesz, żeby nic się nie stało, to musisz być w stabilnej pozycji uczuciowej. A nic nie robi tak dobrze jak widok zachodzącego słońca we własnymapartamencie. Wiem to z twoich wspomnień, nie zaprzeczysz - nie miałem, jak się kłócić ze swoją pamięcią, więc tylko przewróciłem oczami i wyszedłem. Za mną podążył Rakyo i Kane.
- Czego? - spytałem dajmona, gdy po drugim zakręci dalej nie zniknął.
- Po pierwsze, Wyrocznia kazała mi cię niańczyć, więc nie mam wyboru, choć wierz mi, że bardzo chętnie bym to olał. A po drugie, to dlaczego, do cholery jasnej, o wszystkim dowiaduję się ostatni, co? - był wściekły. Nie potrzebowałem słyszeć jego głosu, by się tego domyślić. Postanowiłem zabawić się na jego uczuciach, zachowując zupełny spokój. Toshiro najwyraźniej pomyślał o tym sam, bo skutecznie opróżnił mnie z emocji... a może po prostu znał moje myśli, muszę się potem dowiedzieć.
- Po pierwsze: w takim razie trochę szacunku by nie zaszkodziło, w końcu jestem erilu i, jeśli dożyjesz oczywiście, twoim przyszłym cesarzem. A po drugie, nie mam najmniejszego obowiązku być twoim punktem informacji, jeśli nie dotyczy ona tego, co dla mnie robisz - powiedziałem, przestawiając się na moją "dworską osobowość". Nie lubiłem dworskich gierek, ale mimo to doskonale znałem ich zasady. Jesteś wyżej - możesz więcej. Niezależnie, czy był to status pisany, czy niepisany. A ja miałem oba.
- Ty szczeniaku, jak... - zaczął Kane, ale przechodzące obok dwie damy dworu skutecznie mu uniemożliwiły dokończenie zdania. Na mój widok zarumieniły się i zaczęły chichotać, ale nie miałem wątpliwości, że ich uprzejmość miała powiązanie z "występem" drakona Wyroczni.
- Idziesz Rakyo? Naszła mnie ochota, żeby się przejść po tawernach i zobaczyć, czy nie dzieje się gdzieś coś ciekawego - smok uśmiechnął się, wiedząc, co mu proponuję. Poszliśmy we dwójkę, zostawiając dajmona samemu sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz