wtorek, 16 lipca 2013

od Hebiego

Z piskiem opon zatrzymałem się pod pałacem.  Wszyscy mnie usłyszeli i taki właśnie był mój zamiar. Za sobą miałem wstające słońce, rozpościerające ponad miastem pomarańczową poświatę. Poczekałem, aż Rakyo zejdzie z siedziska i dopiero wtedy zgasiłem silnik, przy okazji biorąc Toshiro na swój nadgarstek. Wąż wydawał się trochę zmęczony jazdą, ale w dotyku mojej skóry znalazł spokój i odzyskał siły. Podejrzewałem, że był to efekt mojej fascynacji i zadowolenia jazdą.
- Żyję - odpowiedział na niezadane pytanie. Uśmiechnąłęm się lekko.
- Miejmy nadzieję, że na wieczór powiesz to samo - zaśmiałem się, choć wiedziałem, że był to śmiech przez łzy.
- Proszę, proszę! Kogóż to moje oczęta widzą? - przed pałac wyszedł Albion z wiecznym papierosem w ustach i uśmiechem debila. Zbyłem go milczeniem. Za "księciuniem", jak zwykło się mówić o nim szła królowa.
- Co ten bękart tu robi? - spytała oburzona drepczącej w jej sukni służki.
- Chcę się spotkać z ojcem - oświadczyłem, kładąc kask na siedzisku motoru i chowając kluczyki pod kurtką. Cały czas ignorowałem niezbyt przyjazne otoczeniu gesty dziedzica. Był rozpieszczonym smarkaczem i traktowanie go na poważnie tylko by narobiło mi problemów.
- Przepraszam bardzo, z kim? - cesarzowa udała, że nie dosłyszy.
- Z cesarzem - odpowiedziałem jej, wzdychając. Lamerene była zbyt dumna, by przyznać, że dzieci kogokolwiek poza jej mogłyby nazywać cesarza ojcem. Dałem jej, czego chciała.
- No! Nie zapominaj sobie. Cesarz to nie chłop pańszczyźniany, trochę szacunku wypadałoby okazać.
- Mówimy tu o puszczaniu się ze służkami, gdy tylko jest to możliwe? Czy o załatwianiu pozycją amnestii mordercom? - spytałem z uśmiechem tryumfu. Równie dobrze jak ona wiedziałem, że jej cień jest wyjątkowo długi, nawet jak na przedstawiciela dworskich intrygantów. Cesarzowa zasyczała na mnie jak żmija, z wściekłości nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wygrałem i dobrze o tym wiedziała.
- Co się tu dzieje? - usłyszałem głos cesarza, wychodzącego spomiędzy pokaźnego już tłumku gapiów. Jak dobrze przewidziałem, każdy chciał zobaczyć, co się dzieje. A ja miałem niemego świadka i jurora rozmowy i cesarz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie mógł zamieść pod dywan tego, co chciałem wyciągnąć. - Ty! Chyba dosyć wyraźnie ci powiedziałem ostatnio, że nie mam ochoty oglądać twojej twarzy - cesarz był oburzony. Przytrzymałem Rakyo za rękę, zanim zrobił coś głupiego.
- I miałem zamiar tak zrobić. Ale, jak widać, nie mogłem - uśmiechnąłem się z wyższością, podburzając cesarza jeszcze bardziej. - A kolejną rzeczą, na jaką nie masz ochoty jest powiadomienie, że Wyrocznia się budzi - usłyszałem szmery wśród gapiów. Cokolwiek by się nie działo, osoiągnąłem już większość swojego celu.
- Kto ci powiedział o Wyroczni? Ten pies Kane? Jak ja go... - cesarz był wściekły, że informacja się przedostała.
- Nie on. Kane to tylko przydatny miecz. O dwustronnym ostrzu, ale i takimi da się posługiwać. A skąd wiem, to już moja sprawa. Ważne, że nie od tego źródła, od którego powinienem - widziałem, że cesarz bardzo chętnie zamknąłby mi usta, ale był świadomy, co by się wtedy stało.
- Dosyć tego! Nie mam zamiaru słuchać już więcej tych nonsensow! - miał zamiar obrócić się i odejść, ale mój śmiech go zatrzymał.
- Czyli nie jesteś zainteresowany planem puczu twoich kochanych Strażników i Senatu, co? - zauważyłem poruszenie wśród gapiów. Reszta celu została osiągnięta. Teraz wystarczyło tylko patrzeć, co się będzie działo, by znaleźć resztę spiskowców.
- Słucham? - wydawało się, że cesarz zapomniał o swojej niechęci do mojej osoby. Wiedziałem, że kontroluję całą sytuację lepiej, niż to zakładałem. Nie traciłem jednak czujności.
- Powiem ci o wszystkim, jak ten uprzejmy pan ściągnie mnie z celownika swojego łuku - kiwnąłem głową w stronę ukrytego na drzewie mężczyzny. Na znak cesarza, elf złożył broń. - Naprawdę muszę pokazywać palcem całą trójkę? - spytałem, celowo zaniżając liczbę. Niech cesarz myśli, że jest sprytniejszy.Tak będzie go łatwiej manipulować bez jego wiedzy o tym.
- Może przejdziemy w bardziej dyskretne miejsce? - spytał w końcu cesarz. Skinąłem głową i podążyłem za nim do pałacu, pomiędzy rozstępującym się tłumem. - Strażnicy do mnie do sali taktycznej - zarządził, przechodząc obok Normanela w swojej męskiej postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz