sobota, 20 lipca 2013

od Hebiego

Gdy wszedłem do pokoju Irezaji, poprzedzony zapowiedzią służącego, dziewczyna podniosła się z krzesła, okazując mi szacunek wyższego rangą. Machnąłem tylko ręką, żeby usiadła. Przede wszystkim byłem wojownikiem i członkiem FALCON, nie pieskiem salonowym... przynajmniej jeszcze wczoraj.
Ireazaja była dosyć ładna jak na swój wiek i rasę. Nigdy nie oglądałem się za kobietami, ale podejrzewałem, że miała wielu wielbicieli, nie tylko wśród wiwern. Trochę nie zgadzałem się ze zmysłem estetycznym kogoś, kto ubrał ją w białą, pociągłą suknię o workowatym kroju, ale każdy w końcu lubi co innego. A zwłaszcza projektanci modowi, ale to już inna sprawa. Poza nią, w pokoju była Gizelle, służka, którą już zdążyłem poznać i jakiś młody mężczyzna. Gdy zobaczył Rakyo, kiwnął lekko głową w znaku szacunku. Podejrzewałem, że był smokiem, przynajmniej częściowo.
- Chciałaś mnie ponoć widzieć - było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Usiadłem na wolnym fotelu, zakładając nogę na nogę. Poczułem na ramieniu dotyk dłoni Rakyo, stającego za mną. Mimo wszystko chciał zachować etykietę, choćby tą podstawową. Nie namawiałem go do czegoś innego.
- Owszem - odpowiedziała wiwerna, siadając z powrotem. Przyglądała mi się uważnie, i to wzrokiem, jakim nawet Rakyo z reguły się nie posługiwał, chyba że bardzo chciał coś na mnie wymóc. Irytowało mnie to, ale na razie nie zwracałem jej uwagi. - Chciałam podziękować za twoją pomoc, panie. Bo w końcu Strażnik Kane jest pod twoją komendą.
- Nie jest pod moją komendą - uśmiechnąłem się. - On nie jest pod niczyją komendą, starego nie wyłączając. I wątpię, żeby to się zmieniło.
- Ach! W takim razie... - dziewczyna nieco się zmieszała, nie do końca rozumiejąc, o czym mówię.
- Mniejsza z tym. Jeszcze coś ode mnie chcesz? Bo twój towarzysz chyba nie czuje się najlepiej - zauważyłem, wskazując na smoka. Cały czas wodził wzrokiem za moimi ruchami. Nie przeszkadzało mu nawet, że Rakyo położył na mnie obie dłonie zza oparcia fotela w zaborczym geście. Nie miałem wątpliwości, jak skończyłby się ich pojedynek, gdyby miał miejsce.
- Aeronie! - upomniała go Ireazaja. Ten odwrócił na chwilę wzrok, ale po chwili nieuwagi dziewczyny wrócił do dawnego stanu. - Zapomniałabym, wybacz mi, panie. To jest Aeron, mój strażnik. A to...
- ... Gizelle. My się już znamy - dokończyłem za nią. - Więc? - ponowiłem pytanie. Widziałem w oczach dziewczyny, że pośpiesznie szuka pretekstu, bym został dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz