Nagle dziewczyna upadła z krzykiem. Chciałem jej pomóc, ale coś mnie powstrzymało.
Nie rób tego! w głowie pojawiła mi się świadomość Tyflinga. Syknąłem, zarówno z bólu, jak i irytacji mocą miecza. Ona należy do Kagatha, jest poza twoim zasięgiem.
- Zgadzam się wyjątkowo - przy uchu pojawił mi się Toshiro. - Kontakt z nią mógłby jeszcze wywołać przywołanie demona.
- Rakyo, idź po Normenel i Kane'a - rozkazałem krótko smokowi. Ten tylko kiwnął krótko głową i wybiegł.
- Panienko, panienko! - zarówno Aeron, jak i Gizelle klęczeli nad Irezają, próbując ją ocucić.
- To nic nie da - zawyrokował Toshiro głośno. - Jeśli to Kaghat, to podejrzewam, że śpiączka nie minie póki demon nie odpuści. Większość organizmów ma mechanizmy odronne przeciw szkodliwej magii i to jest jeden z nich - służba popatrzyła się na mnie, sądząc, że były to moje słowa.
- To przez ciebie, szczeniaku! - syknął Aeron, wstając. - Dopóki ciebie tu nie było, panienka Irezaja była cała i zdrowa. Ale ty... - smok nie ukrywał złości. Wydawało mu się, że bez pomocy Rakyo jestem zdany na jego łaskę. Zaatakował mnie, ale wyminąłem go zręcznie, puszczając na ścianę za sobą. Ledwo udało mu się wyhamować przed zderzeniem czołowym. Aeron rzucił się jeszcze raz na mnie. Tym razem byłem mniej oszczędny i założyłem mu bolesną dźwignię na ręce, powalając na ziemię. - Puszczaj mnie! - syknął, próbując się wyrwać. Poluzowałem nieco uścisk, żeby nie połamać mu nic przez przypadek.
- Kontroluj jej oddech - poleciłem Gizelle. Nimfa skinęła krótko, przykładając policzek do nosa dziewczyny. - Gdyby cokolwiek się działo, masz mi mówić na bieżąco. Sprawdź też tętno, czasami przez szok blokują się zastawki serca.
Panowała zupełna cisza, gdy w drzwiach pokoju pojawił się Normenel. Był w swojej męskiej, szybszej postaci.
- Co tu się dzieje? - spytał rzeczowo, wchodząc i patrząc na mnie i leżącego smoka. Kiwnąłem głową w stronę Ireazaji i Gizelle. - On? - spytał zdziwiony anioł.
- Nie, on po prostu nie dostał kagańca w młodości i jest zbyt wyszczekany. A co do Irezaji, to uważaj, żebyś nie wszedł w jej sferę mentalną, bo możesz zaszkodzić, a nie pomóc. O ile dobrze oceniłem sytuację, to Kagath upomniał się o nią - anioł skinął głową na znak, że przyjął informację. Przejął dziewczynę od Gizelle i położył na ziemi na plecach. Po ogólnym sprawdzeniu stanu dziewczyny pomógł mi wstać, pilnując, by Aeron nic nie zrobił.
- Fizycznie jest cała. A mentalnie... jak powiedziałeś, ona walczy. Żeby jej pomóc, potrzebuję wsparcia. Sądzę, że Black uczył cię wojny umysłów, zaasystujesz mi? - pokiwałem przecząco głową.
- To nie najlepszy pomysł. Nie ja, przepraszam - na szczęście anioł wyczuł, że nie chcę kontynuować wątku. Na szczęście w drzwiach pojawił się Rakyo, a za nim Kane.
- Co tu się kurwa dzieje? - spytał Strażnik, od razu patrząc na mnie. Jak zwykle, to ja miałem być winnym zła całego świata. Ale odpowiadała mi ta rola, dopóki trzymałem możliwie najwięcej osób z dala od niebezpieczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz