czwartek, 25 lipca 2013

od Kariego

Miałem złe przeczucia, gdy tylko usłyszałem krzyki po raz pierwszy. Ale dopiero ponowienie się ich skłoniło mnie do zajrzenia, co się dzieje w kwaterze Hebiego. Gdy wreszcie dotarłem, było już pozamiatane. Hebi klęczał na ziemi, trzymając się za szyję, kawałek dalej jego smok starał się jakoś pozbierać z ziemi, a przy ścianie leżał jakiś wampir, prawdopodobnie służący o którym wspominał Kane. Celowo szurnąłem nogą, żeby ich nie wystraszyć nagłą obecnością.
- Co tu się stało? - spytałem, klękając przy elfie. Ten tylko popatrzył ma mnie przelotnie. Złość, bezradność, ból, wściekłość, strach, chęć zemsty. Tyle zdążyłem wyłapać przez te sekundy, ale wiedziałem, że to nie wszystkie uczucia, jakie w tej chwili biegały po głowie chłopaka. Spomiędzy palców widać było czerwoną szyję, wydawało mi się nawet, że trochę krwi. - Pokaż - powiedziałem ,delikatnie odsuwając dłoń Hebiego.
- Kim ty do cholery jesteś? - spytał. Jego głos był słaby, ale w dalszym ciągu nie zabrakło w nim pewności siebie i szorstkiej dumy.
- Potem ci wszystko wytłumaczę. Najpierw pozwól mi się zająć tobą i twoimi towarzyszami - odpowiedziałem spokojnie. Włączyła się moja anielska część duszy, niemal boleśnie empatyczna.
Jak podejrzewałem, skóra była w niektórych miejscach nadszarpnięta, prawdopodobnie w miejscach, gdzie ktoś, kto dusił chłopaka miał pierścienie lub paznokcie. Delikatnie wybadałem miejsce, sprawdzając, czy krtań nie ucierpiała zbytnio. Na szczęście wszelkie urazy były powierzchowne i po tygodniu powinno nie być śladów po zdarzeniu. Przynajmniej tych fizycznych. Przypomniałem sobie formułkę magii życia na ukojenie bólu i wymamrotałem ją, uważając, by energia popłynęła głównie ze mnie, a nie z chłopaka,czy otoczenia. W momencie, gdy skończyłem, pojawił się biały wąż, prawdopodobnie dajmon. Prawdopodobnie, bo wyczuwałem w nim podobną aurę do tej, jaką miał Hebi, ale coś z nim było nie tak, jak na zwykłego dajmona. Zbyt duża wiedza, a zbyt małe powiązanie z chłopakiem. Na jego widok, Hebi uśmiechnął się lekko i wziął zwierzę na swój nadgarstek.
- Już się uspokoił. I ty też musisz -zawyrokował, nie bardzo wiem o czym. Chłopak w odpowiedzi tylko skinął głową i w zadziwiająco szybkim tempie ochłonął.
- Nic mi nie jest już - mruknął do mnie, wstając. Podszedł do smoka i pogłaskał go po policzku, pomagając wstać. - Więc? - spytał mnie, nie odwracając się od smoka. - Ponoć miałeś mi wytłumaczyć, kim jesteś i czego tu szukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz