Nie za bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. W końcu wstałem.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Jedyne, co dla mnie zrób, to zaprowadź mnie do Normenel - powiedziałem wypranym z emocji głosem. Tylko na taki było mnie stać. Anioł popatrzył na mnie zdziwiony.
- Skąd ty ją...
- Po prostu mnie do niej zaprowadź - syknąłem, uderzając pięścią w stół. Poczułem, jak budzą się do życia symbole na moim ciele, wchodzą czarnymi wstęgami aż na szyję i twarz. Nie wytrzymywały powoli presji ze strony mojej demonicznej natury. Nie dziwiłem się temu ani trochę.
Wyszliśmy w absolutnym milczeniu, po drodze mijając jakiegoś nastolatka z bardzo wahającą się aurą. Gdy wreszcie dotarliśmy po kwadransie pełnym upierdliwej ciszy, zdębiałem. Kopernik była kobietą, a Normenel był mężczyzną. I to takim... kompletnym.
- Ty jesteś Normenel, tak? - spytałem z powątpiewaniem. Ten kiwnął głową, nie odrywając się od bliżej nieokreślonego mieszania suszu. - Musimy porozmawiać, przysłała mnie tu matka - oświadczyłem.
- Matka, to znaczy kto? - anioł nie odrywał się od swojego zajęcia.
- Uminathriel - na moją odpowiedź anioł upuścił szpatułkę, którą mieszał miksturę. Szkło roztrzaskało się z trzaskiem na sterylnej posadzce.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - spytał, mrugając oczami.
- A powinienem? - było to pytanie retoryczne.
- Dobrze... o co chodzi? - przeszedł wreszcie do sprawy, porzucając swoje zajęcie i obracając się na ruchomym fotelu twarzą do mnie. Nie wdawałem się w większe szczegóły, mówiąc o swojej wizji. Przez cały czas Normenel tylko kiwał głową od czasu do czasu, ale nigdy nie przerywał.
- Rozumiem... Obawiam się jednak, że nie mogę ci się na wiele przydać. Jeśli tylko dowiem się czegoś, od razu ci to przekażę. Na razie powinieneś się spotkać z Kane'em, on jest najbliżej młodego Hebiego i ma najświeższe informacje. Pójdę z tobą, żebyś nie oberwał zbytnio, jest dosyć... intensywnym typem osobowości - zdecydował w końcu anioł. - Acha, i jeszcze jedno - nagle rozmazał się, a po ułamku sekundy stanęła przede mną ruda anielica. Nie miałem nawet siły skomentować tego widoku. Zdecydowanie za dużo się działo w ostatnim czasie. A końca widać nie było...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz