poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Kane'a


Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zastanawiałem się czym mógłbym rzucić w tego, który mi przeszkadzał. Problem w tym, że średnio miałem siłę czymkolwiek rzucać. Przez moment zastanawiałem się dlaczego nikt nie otwiera. No tak, Vicca pilnuje małej jeszczurzycy, Remes dostał wolne, a Eirinn miał zebrać kilka informacji.
Kiedy pukanie się powtórzyło postanowiłem, że jednak muszę wstać i otworzyć. To mogło być coś ważnego, chociaż w tej chwili nic nie wydawało mi się ważniejsze niż miękka poduszka. No, ale cóż.
Wstałem i nie kłopocząc się czymś tak nieistotnym jak skompletowanie ubioru (miałem na sobie tylko bokserki) otworzyłem drzwi. Powitał mnie życzliwy uśmiech mojej rudej piękności, który jednak zniknął z jej twarzy kiedy zdała sobie sprawę, że jestem prawie nagi.
- Kena, ubierzże się! – zganiła mnie.
- Daj spokój skarbie, zachowujesz się jakbyś nigdy nie widziała mnie w bieliźnie. Z tego co pamiętam ostatnim razem twój wzrok nie ucierpiał chociaż nie mogłaś go ode mnie oderwać.
- Nie o mój wzrok mi chodzi tylko mojego towarzysza – dopiero teraz zauważyłem, że kawałek za nią stał długowłosy mężczyzna. Koleś przyglądał mi się uważnie śledząc wzrokiem moje blizny, a trochę ich było, w tym kilka świeżych i jeszcze sino-czerwonych. Normenel żartowała, że mam więcej blizn niż normalnej skóry, w jakiś niewyjaśniany sposób ją to kręciło. Takie jej małe zboczenie.
- Wybacz, nie interesują mnie mężczyźni – powiedziałem do faceta odsuwając się, by wpuścić ich do środka.
- S...słucham? – zapytał zmieszany.
- Kane! – syknęła Normenel.
- Dobra już dobra. To czego konkretnie chce twój koleżka? Bo zgaduję, że nie przyszłaś tu żeby sobie na mnie popatrzeć – rozsiadłem się wygodnie na fotelu i upiłem spory łyk wina z butelki. Anielica i jej towarzysz także usiedli.
- To jest Kariliel. Proszę, żebyś był dla niego miły, jest synem osoby, która była mi bardzo bliska.
- Spoko przyjąłem, w razie czego za bardzo go nie uszkodzić – Kariliel spojrzała na mnie uważnie, oceniając jak groźny mogę być. Gdy tak na mnie spoglądał wydał mi się dziwnie znajomy – Chwila, my to się już znamy...
- To ty „poradziłeś” mi, żebym opuścił miasto...
- Taa... Ty i szczeniak Atraela pięknie podsłuchiwaliście. Dobra przejdźmy do konkretów, bo mam jeszcze randkę z kilkoma ślicznotkami z moich snów.
- Chodzi o Hebiego... – zaczęła anielica.
- Co ten pieprzony szczeniak znowu nawywijał?! – warknąłem wstając gwałtownie.
- Nic! Nic. Kari chciałby się tylko co nieco dowiedzieć o Hebim – usiadłem z westchnieniem ulgi.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć o najjaśniejszym szczeniaku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz