środa, 24 lipca 2013

Od Ogiona

Szedłem właśnie obok pałacu, gdy dostrzegłem Aeoran stojącego pod kamiennym łukiem. Chłopak wyglądał na przybitego.
- Czy coś się stało? Coś z Irezają? – spytałem pospiesznie.
- Ogion..? Nie... Panienka jest bezpieczna. Ja tylko... My... – westchnął ciężko. – Powiedziałeś kiedyś coś czego bardzo żałowałeś?
- Pokłóciliście się? – chłopak zwiesił głowę. - Aeronie powiedz mi proszę co się dziej. Być może będę mógł pomóc.
- Ona... – zawahała się. - Ona zawsze lubiła... zwracać na siebie uwagę innych.  Dziewczyn... mężczyzn... Chciała być blisko każdego, którego uważała za pięknego. Ale to nigdy nie było nic poważnego, to zawsze była tylko zabawa, niewinna... A teraz, ten Hebi – Aeron wymówił imię cesarskiego syna, jakby było najgorszą obelgą. – Co jeżeli tym razem... Jeżeli to będzie coś więcej?
- Czy mówiłeś kiedykolwiek Irezaji, że ją kochasz? – Na to pytanie chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- N...nie... Przecież...
- Co? Posłuchaj mnie chłopcze. Irezaja może być wiwerną, może być córką senatora, ale dalej jest przede wszystkim kobietą. Idź do niej. Powiedz co czujesz.
-Sądzisz, że to coś da...?
- Tego nie wiem, ale jeżeli ją kochasz to będziesz o nią walczył. I nie mam tu na myśli walkę na pięści z Hebim. To jedynie rozsierdzi Irezaję, a ciebie może kosztować głowę – ostrzegłem.
- Dobrze... Spróbuję. Tylko jak mam wejść skoro mnie wyrzuciła?
- To akurat nie problem. Jeżeli wywalą cię drzwiami to wchodzisz oknem – chłopak uśmiechnął się lekko na tę sugestię. Podziękował krótko i odszedł. Ja natomiast poszedłem dalej i usiadłem na ławce. Siedziałem jakiś czas, sam w milczeniu. Odpowiadało mi to, że jest cicho. Zaczynałem tęsknić za głuchą ciszę w moim zamczysku na Cziert. W oddali mignęła mi znajoma sylwetka. To był Kari. Chciałem przez chwilę podejść do niego, ale zrezygnowałem, mężczyzna najwyraźniej się spieszył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz