Ojciec i Kari wyszli, a ja
zostałem siedząc i myśląc o tym co usłyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to, że
ojciec mógłby zachować się w ten sposób. Zawsze wydawał mi się chodzącym
ideałem. Zawsze dobry, skromny gotowy do pomocy. Nigdy się nie złościł, nie
krzyczał. Największe kłopoty rozwiązywał z ciepłym uśmiechem na ustach. A tu
nagle dowiaduję się, że zrobił coś takiego. I to na dodatek mojemu
przyjacielowi, bo jakby nie patrzeć tak właśnie zacząłem Kariego postrzegać.
Jako swojego przyjaciela. Mogłem oczywiście częściowo zrozumieć ojca. Nie wiem
jak zachowałbym się gdyby ktoś skrzywdził Biancę, a przecież to co nas łączyło
nie było jakąś wielką miłością. No i obecność Kariego zapewne budziła okropne
wspomnienia. Nie zmieniało to faktu, że mój ojciec zachował się jak bydle,
bydle i to tchórzliwe. Inaczej tego nazwać nie można.
Ojciec wreszcie wrócił. Był
blady, a jego mina mówiła sama za siebie. Cierpiał.
- Rozmawiałeś z nim jeszcze? –
zapytałem.
- Nie...
- Dlaczego?!
- A o czym tu rozmawiać?
- Jak to o czym? – myślałem, że
uduszę własnego ojca.
- Kaelusie, Kariliel nie chce
ze mną rozmawiać...
- A dziwisz się? – ojciec pokręcił
głową ze zbolałą miną. – Nie wiem czy Kari ci kiedykolwiek wybaczy. Ale to nie
znaczy, że masz przestać prosić go o wybaczenie. Zdaję sobie sprawę, że nie cofniesz
czasu i nie naprawisz wszystkiego, ale nie możesz znowu zachować się jak tchórz
i zostawić wszystkiego tak jak jest! Wtedy to na pewno Kari nigdy ci nie
wybaczy!
- To wszystko nie jest takie
łatwe..
- Nic nie jest łatwe, sam mi to
miliony razy powtarzałeś. Ale co by się nie działo musisz spróbować. Nie popełnij dwa razy tego samego błędu.
- Nie myślałem, że kiedykolwiek
usłyszę tak mądre słowa od własnego syna... – po twarzy ojca przemknął cień
pełnego dumy uśmiechu. Zaraz jednak zgasł. – Dobrze, Kaelusie, porozmawiam z
nim jeszcze kiedy wróci.
- Trzymam cię za słowo – powiedziałem.
Wyszedłem z jego gabinetu i skierowałem się do kuchni, gdzie wilkołaki i Argo
zajadały się smakołykami.Gospodyni śmiała się jak zwykle zadziwiona apetytem BlackBo, Pietera i Joriego. Młody służący natomiast spoglądał nieco zdenerwowany na drakonę. Najwidoczniej nie miał styczności z przedstawicielami jej gatunku.
- Hej Złociutka - zawołełm do drakony. Ta uniosłą się znad talerza i posłała mi promienny uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz