wtorek, 23 lipca 2013

Od Kaelusa


Ojciec i Kari wyszli, a ja zostałem siedząc i myśląc o tym co usłyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to, że ojciec mógłby zachować się w ten sposób. Zawsze wydawał mi się chodzącym ideałem. Zawsze dobry, skromny gotowy do pomocy. Nigdy się nie złościł, nie krzyczał. Największe kłopoty rozwiązywał z ciepłym uśmiechem na ustach. A tu nagle dowiaduję się, że zrobił coś takiego. I to na dodatek mojemu przyjacielowi, bo jakby nie patrzeć tak właśnie zacząłem Kariego postrzegać. Jako swojego przyjaciela. Mogłem oczywiście częściowo zrozumieć ojca. Nie wiem jak zachowałbym się gdyby ktoś skrzywdził Biancę, a przecież to co nas łączyło nie było jakąś wielką miłością. No i obecność Kariego zapewne budziła okropne wspomnienia. Nie zmieniało to faktu, że mój ojciec zachował się jak bydle, bydle i to tchórzliwe. Inaczej tego nazwać nie można.
Ojciec wreszcie wrócił. Był blady, a jego mina mówiła sama za siebie. Cierpiał.
- Rozmawiałeś z nim jeszcze? – zapytałem.
- Nie...
- Dlaczego?!
- A o czym tu rozmawiać?
- Jak to o czym? – myślałem, że uduszę własnego ojca.
- Kaelusie, Kariliel nie chce ze mną rozmawiać...
- A dziwisz się? – ojciec pokręcił głową ze zbolałą miną. – Nie wiem czy Kari ci kiedykolwiek wybaczy. Ale to nie znaczy, że masz przestać prosić go o wybaczenie. Zdaję sobie sprawę, że nie cofniesz czasu i nie naprawisz wszystkiego, ale nie możesz znowu zachować się jak tchórz i zostawić wszystkiego tak jak jest! Wtedy to na pewno Kari nigdy ci nie wybaczy!
- To wszystko nie jest takie łatwe..
- Nic nie jest łatwe, sam mi to miliony razy powtarzałeś. Ale co by się nie działo musisz spróbować. Nie popełnij dwa razy tego samego błędu.
- Nie myślałem, że kiedykolwiek usłyszę tak mądre słowa od własnego syna... – po twarzy ojca przemknął cień pełnego dumy uśmiechu. Zaraz jednak zgasł. – Dobrze, Kaelusie, porozmawiam z nim jeszcze kiedy wróci.  
- Trzymam cię za słowo – powiedziałem. Wyszedłem z jego gabinetu i skierowałem się do kuchni, gdzie wilkołaki i Argo zajadały się smakołykami.Gospodyni śmiała się jak zwykle zadziwiona apetytem BlackBo, Pietera i Joriego. Młody służący natomiast spoglądał nieco zdenerwowany na drakonę. Najwidoczniej nie miał styczności z przedstawicielami jej gatunku. 
- Hej Złociutka - zawołełm do drakony. Ta uniosłą się znad talerza i posłała mi promienny uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz