Ogion poszedł prosto do
rezydencji. Ja natomiast wybrałem się jeszcze na mały spacer po ogrodzie. Idąc
cichymi alejkami poczułem coś dziwnego. Dziwne zawirowanie gdzieś niedaleko, od
którego włosy na karku mi się zjeżyły. Demon. Ruszyłem szybkim, cichym krokiem
w tamtym kierunku. Zobaczyłem Kariego, a kawałek przed nim stała kobieta.
Piękna i mroczna. To od niej pochodziło to złowrogie pulsowanie, które
wyczułem.
- Co się tu dzieje!?- warknąłem,
chociaż nie bardzo mi zależało na wyjaśnieniach. Kari spojrzał na mnie
zaskoczony. Dziewczyna również spojrzała w moją stronę. Na jej twarzy zaskoczenie
mieszało się z zadowoleniem.
- Kane..? A jednak to prawda.
Jesteś teraz jednym z nas... – zaczęła i zrobiła krok w moją stronę, jakby zadowolona, że mnie widzi. Nie pozwoliłem jej skończyć. Demon,
który znalazł się tak blisko pałacu, to martwy demon. Skoczyłem w jej stronę.
Dziewczyna uchyliła się cudem. Następnego ciosu jednak nie uniknęła zdzieliłem
ją w tę jej piękną buźkę i wyjąłem sztylet. Odskoczyła, ale zachwiała się przy
tym. Dorwanie jej nie sprawiło mi problemu. Ostrze sztyletu śmignęła w jej
stronę. Właśnie miałem odciąć potworzycy łeb, gdy usłyszałem wrzask półdemona.
- Nie rób tego! – Kari skoczył w
naszą stronę. Ułamek sekundy nieuwagi i demonica zdołała uciec w mrok. Złapałem
mężczyznę za kołnierz i potrząsnąłem nim gwałtownie.
- A tobie co odpieprza?!
- Puść mnie... – zażądał, w
odpowiedzi tylko wzmocniłem uścisk.
- Normenel ci ufa i tylko dlatego
pozwalam ci się tu kręcić, ale jeżeli jeszcze raz zobaczę, że sprowadzasz tu
kurwy Kagatha, to osobiście upieprzę ci łeb i wyślę temu maniakowi wraz z
bombą.
Puściłem Kariego. Ten odsunął się
poprawiając ubranie i próbując uspokoić swoją budzącą się, demoniczną aurę.
- Weź sobie do serca moje
ostrzeżenie, bo w przeciwnym razie nakarmię nim Shrika! – demoniczna aura
dziewczyny zniknęła. Wściekły i czujny poszedłem w stronę swoich kwater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz