Martwiłem się o Kariego, chodził ostatnio jakiś dziwnie
nieobecny i zamknięty w sobie. Nie chciałem jednak na niego naciskać. Wiedziałem,
że jedyne co mogę tym osiągnąć to pogorszyć sprawę. Siedziałem więc cicho.
Po wyjeździe ojca spadła na mnie część jego obowiązków.
Ruszyłem więc do jego gabinetu, w którym przyjmował pacjentów. Większością
zajmował się co prawda asystent ojca, ale ja też chciałem znaleźć sobie jakąś
robotę.
Na korytarzu przed gabinetem spotkałem Normenel. Wyglądała
na zaniepokojoną.
- Witam panią... – powiedziałem uprzejmie.
- Och, witaj Kaelu. Chciałabym się zobaczyć z twoim ojcem.
- To niestety niemożliwe. Ojca nie ma.
- A kiedy wróci, to dość ważne...
- Nie prędko, niestety – powiedziałem, sam nie miałem
pojęcia kiedy ojciec wróci. – Jeżeli jednak mogę coś dla pani zrobić...
- Cóż... – kobieta zawahała się.
- Niech pani wejdzie do gabinetu to porozmawiamy – posłałem
jej ciepły uśmiech.
- Dobrze.
Weszliśmy do pomieszczenia. Normenel usiadła. Bawiła się
dłońmi i wyglądała na zdenerwowaną.
- Czy coś się stało? – zapytałem.
- Cóż od pewnego czasu mam problem. Otóż nie mogę zmienić
się w swoją męską formę – wyjaśniła. – Sądziłam, że twój ojciec mógłby mi
pomóc... sprawdzić dlaczego...
- Cóż, mogę spróbować zbadać pani aurę, może to tylko
tymczasowe zaburzenia – powiedziałem i podszedłem do niej. Wiedziałem, że anielica dość sporo ostatnio przeszła. Czasami gwałtowne przeżycia zaburzają aurę i uniemożliwiają korzystanie z niektórych mocy czy zdolności.
- Dobrze. Dziękuję...
- Niech pani spróbuje się zmienić – poprosiłem. Kiedy
mignęła zbadałem dokładnie jej aurę i rzuciłem proste zaklęcie diagnostyczne,
którego nauczył mnie ojciec. Poczułem coś dziwnego. Przesunąłem dłoń niżej,
zatrzymałem się w okolicach brzucha.
- Moje gratulacje – powiedziałem szczerze uradowany
odkryciem. – Spodziewa się pani dziecka. Pani chłopak pewnie będzie
zachwycony... – dodałem. Wiedziałem, że Normenel nie jest zamężna i nie wiedziałem
też z kim się spotyka, ale kobieta taka jak ona musiała mieć przecież
porządnego faceta.
Anielica zbladła.
- Jak to...? – zapytała.
- Jest pani w ciąży, dlatego nie może pani zmienić postaci.
Co prawda to dopiero początek, dlatego nie wyczuła tego pani sama, ale organizm już zareagował. Do rozwiązania zmiana postaci będzie niemożliwa.... Dobrze się
pani czuje? – zapytałem bo Normenel zrobił się już nie blada, a kredowobiała.
- Jesteś pewien...? – wyszeptała.
- T...tak... Aura dziecka jest słabiutka, ale ją
wyczuwam...
Dziewczyna westchnęła głośno. Dłonie jej drżały. Zacząłem
się o nią poważnie martwić. Na wszelki wypadek otoczyłem ją zaklęciem
ochronnym. No wiem, że wieść o dziecku może być szokiem, ale chyba powinna się
cieszyć. A jak na razie wyglądała na przerażoną i to porządnie.
- Ja... pójdę już... – powiedziała i zanim zdążyłem
zareagować wybiegła. Nie bardzo wiedziałem co mam w tej sytuacji zrobić. Powiedziałem
coś nie tak?
Usłyszałem pukanie.
- Proszę... – powiedziałem i usiadłem za biurkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz