Stan dziewczynki był ciężki, bardzo. Aż nazbyt wyraźnie
czułem demoniczne zepsucie krążące w jej krwi. Musiałem jednak spróbować jej
pomóc.
- Trzeba ją przenieść. Potrzebuję wanny i ciepłej wody z
ziołami: rumiankiem, słonecznym zielem i kwiatem duszy - oznajmiłem.
- Już się robi... - zawołała niewidoma dziewczyna. Po kilku
minutach poczułem aromatyczny zapach ziół.
- Ogionie połóż małą w wannie - poprosiłem. Kidy to zrobił
dokładnie zmoczyłem ciało dziewczynki naparem z ziół
- Ciepłe... i cuchnie... - podsumowała mała. Uśmiechnąłem się do niej.
- Teraz się troszkę zdrzemniesz.. dobrze? - zapytałem.
- Tak.. Jestem zmęczona... - wyszeptała. Zaklęciem
pozbawiłem ja świadomości.
- Ogionie. Wejdź w jej umysł i
pilnuj go. To co chcę zrobić sprawi jej wiele bólu, a to może zniszczyć jej
umysł.
- Dobrze - nekromanta wysłał
fragment duszy do ciała dziewczynki.
Położyłem dłonie do czoła i piersi dziecka. Skoncentrowałem
się i przelałem swoje światło do jej ciała. Dziewczynka wrzasnęła przeraźliwie
i próbowała się wyrwać, mimo, że była nieprzytomna. Ogion trzymał ją jednak
mocno, a jego połączenia z nią uspokajało ją nieco. Bardzo powoli
rozprzestrzeniałem światło po jej organizmie wypychając spaczenie. Na ciele
dziewczynki zaczęły pojawiać się drobne rany, z których sączył się czarny,
gęsty płyn.
Nie wiem jak długo to trwało, ale w końcu krew dziewczynki
była czysta. A ja wykończony. Opadłem na ziemię z głuchym jękiem. Wszystko mnie
bolało, w głowie mi się kręciło. Miałem tylko nadzieję, że organizm dziewczynki
zacznie sie regenerować.
Kiedy Gabriela i Ogion przenosili dziewczynkę do jej łóżka
ja starałem się zachować przytomność, na nic. Moja ciężka głowa pospieszyła na
spotkanie podłodze.
Obudziłem się we własnym łóżku.
- Trzeba mu powiedzieć... - stwierdził ktoś szeptem.
- Widzisz w jakim jest stanie! Nie wolno go budzić, poza
tym.. nie wiesz jaki on jest do niego przywiązany...
- To co niby chcesz zrobić?
- Co się dzieje? - zapytałem i próbowałem się podnieść.
Świat wykonał kilka piruetów dając mi do zrozumienia, że poruszania się to nie najlepszy pomysł.
- Kael... - to była Bianca.
Podbiegła do mnie i objęła mnie.
- Żyję, chyba... - wyszeptałem. - O czym rozmawiałyście?
- O... niczym... -
powiedziała Bianca. Na jej słowa odpowiedziało karcące warknięcie jej kuzynki.
- No to ja mu powiem... - warknęła. - Kari zniknął -
usłyszałem.
- Co? Jak to? - uniosłem się gwałtownie mimo tego, że moje
ciało zaprotestowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz