Siedziałam w swoim pokoju, w
rezydencji Kane’a. Wciąż byłam zagubiona i roztrzęsiona. Mimo to czułam się
odrobinę lepiej.
Usłyszałam pukanie.
- Proszę...
Do pokoju wszedł Aeron. Nie
miałam za bardzo ochoty, a raczej odwagi, się z nim widzieć. Ale cóż. Wzięłam
głęboki wdech i uśmiechnęłam się lekko. Lata gry dworskiej bardzo się przydają.
- Czy coś się stało? – zapytał
siadając obok mnie. – Jesteś ostatnio dość nieobecna...
- To nic takiego – posłałam mu
coś co powinno być ciepłym uśmiechem. Nie wiem na ile dał się nabrać.
- Gdyby cos się działo...
powiedziałbyś mi, prawda? – zapytał i położył mi dłoń na policzku.
- Może... – wyszeptałam i pocałowałam go. Nie było
lepszego sposobu, żeby skutecznie rozproszyć jego uwagę i skończyć te
niewygodną rozmowę. Nie chciałam ani go okłamywać, ani mówić mu prawdy. Aeron i
tak był wystarczająco zazdrosny o Hebiego.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i
przyciągnął mnie mocniej do siebie. Jego pocałunki i ciepłe dłonie pozwoliły mi
choć na chwilę o wszystkim zapomnieć. Kiedy już zaczęło mi sie robić naprawdę
przyjemnie półelf odsunął się ode mnie. No tak.
Westchnęłam ciężko. Policzki mnie
piekły, oddech miałam przyspieszony.
- Gorąco mi... – wyszeptałam.
- Nie tylko tobie – uśmiechnął się.
Na całe szczęście rozmowa o moim samopoczuciu odeszła w niepamięć.
Znów pukanie. Aeron wstał
pospiesznie i odsunął się. Ja natomiast narzuciłam na siebie szybkie zaklęci
iluzji, żeby ukryć rumieńce.
- Proszę... – powiedziałam. To
była Gizelle.
- Przyszedł posłaniec do panienki
– oznajmiła.
- Już idę – wstałam i poszłam za
służącą. Nieopodal wejścia stał jakiś mężczyzna, wydawał mi się znajomy.
- Witam panienkę Irezaję –
posłaniec skłonił się, ale było w nim coś kpiącego.
- Podobno masz dla mnie
wiadomość.... – postąpiłam krok w jego kierunku. Wtedy skoczył w moją stronę.
Owiała nas ciężka chmura. Widziałam zaskoczoną twarz nimfy i strażników Kane’a,
którzy skoczyli w moją stronę. Za późno. Porwał mnie zimny wir.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz