sobota, 24 sierpnia 2013

Od Kaelusa

Spoglądałem za odchodzącym Karim. Nie chciałem budzić w nim nieprzyjemnych wspomnień i go ranić. Było mi strasznie głupio. Argo ułożyła się na moich kolanach. Podrapałem ją pod brodą, na co zareagowała zadowolonym pomrukiem.
- Kaelu...? – drakona spojrzała na mnie.
- Tak Złociutka?
- Jak długo można kogoś kochać? Kogoś... kogo już nie ma... – to pytanie zaskoczyło mnie.
- Nie wiem, maleńka. Ale sądzę, że długo, bardzo długo. Miałem cztery lata, kiedy moja mama umarła, a mimo to wciąż ją kocham... – powiedziałem.
- Acha... A ile to było temu?
- Szesnaście lat...
Argo westchnęła.
- Chciałabym, żeby Kari przestał ją już kochać.
- Dlaczego?
-Bo go to boli. Mnie też boli, ale mniej i już nie boli tak mocno, ale jego boli dalej, bardzo. A ja nie chcę, żeby tak było... - Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Z jednej strony chciałem wiedzieć więcej o tej Yuki. Jaka była i dlaczego Kari stwierdził, że jestem do niej podobny. Nie ośmieliłbym jednak pytać o nią, ani swojego brata, ani nawet Argo. Nie chciałem przywoływać złych wspomnień.
- Paniczu Kaelu?
Odwróciłem się. Zobaczyłem jednego ze służących.
- Tak?
- Goście do panicza – oświadczył.
- Tak, już idę – Argo usadowiła mi się na ramionach gdy wstałem. Uśmiechnąłem się do drakony. Ledwie wszedłem do hallu gdy poczułem czyjeś ramiona zaciskające się wokół mnie.
- Kal! – krzyknęła Bianca uradowana – Oj! Wybacz Argo... – elfka pogłaskała drakonę po głowie.
- Część Bianca! –zawołała Argo.
- Witaj... Tylko co ty tu robisz? – zapytałem, byłem nieźle zaskoczony jej widokiem.
- No wiesz co?! Zamiast się uciszyć, objąć mnie i pocałować, ty pytasz co ja tu robię? – dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zmarszczyła nosek.
- Cieszę się! Oczywiście , że się cieszę... – powiedziałem i pogłaskałem Biancę po policzku. – Jestem po prostu zaskoczony.. no i..
- Oj nie tłumacz się już, tylko mnie pocałuj – zażądała. Argo zeskoczyła na ziemię, a ja z przyjemnością spełniłem prośbę dziewczyny i pocałowałem ją namiętnie.
- Ej gołąbeczki! Ładnie to tak, podrywać moją małą kuzyneczkę? Wstydziłbyś się! – zganił mnie znajomy, kobiecy głos. Oderwałem się od dziewczyny spłoszony. Przede mną stała ładna, rudowłosa elfka.
- Ashley? – Ashley była kuzynką Biancy. Jedyną, dorosła już, córką jej dość strasznej ciotki. Dość dawno już jej nie widziałem.
- No, a kogo się spodziewałeś? Matka nigdy by nie puściła Biancy samej. Dlatego jestem tu z nią.
- Czy Brann jest z tobą...? – zapytałem ostrożnie. Brann był chłopakiem Ash i bardzo mnie nie lubił. Chociaż szczerze nie wiem dlaczego.
- Nie... – powiedziała. Przez moment wydawało mi się, że jakiś cień przebiegł przez jej twarz. Czyli wiadome było, żeby dalej nie pytać.
- Chodźcie. Usiądziemy, musicie być zmęczone po.... – nie skończyłem, bo usłyszałem biegnące stado.
- Bianca!! – zawołały wilkołaki chórem. Kiedy jednak spostrzegły drugą dziewczynę stanęli jak wryci, aż posadzka zapiszczała.
- A....Ash....Ashley...? – jąkał się Jori. Wilkołaki uważały, że rudowłosa elfka jest, co najmniej, straszną wiedźmą, jak jej matka. I trzeba było przyznać, że się jej bały.
- Ooo... Właśnie się zastanawiałam skąd wziąć wilczą skórkę na dywan – powiedziała Ash i zmrużyła oczy.
- To my będziemy tam... – każdy wilk pokazał inny kierunek, ale w końcu wszystkie biegiem pognały po schodach do góry.
- Musisz ich tak straszyć? – zapytałem.
- Ktoś musi trzymać dyscyplinę – posłała mi ciepły uśmiech.
Westchnąłem tylko i poprowadziłem dziewczyny do salonu, gdzie mogły w spokoju usiąść. Argo łypała nieco podejrzliwie na Ashley, ale uznała, że skoro ja ją znam, to nie stanowi zagrożenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz