Nie mogłam pojąc co się stało.
Biegiem popędziłam do łazienki. Stojąc pod prysznicem wciąż nie docierało do
mnie to wszystko. Tylko dziwny ucisk mi o tym przypominał i sprawiał, że nie
mogłam się uspokoić. Co ja narobiłam? Co powie Rakyo..? A Hebi? Przecież pewnie
czuje się strasznie...
Potrząsnęłam głową. To przecież
tylko sen... Realistyczny, ale sen. Przecież to nie mogło być możliwe.
Usiadłam skołowana. Ogion! Jeżeli
ktokolwiek mógłby wiedzieć coś na ten temat to tylko on.
Ubrałam się pospiesznie i poszłam
prosto do komnat nekromanty. Zapukałam i stałam przed drzwiami próbując
uspokoić oddech.
- Irezaja? Coś się stało? –
zapytał elf wpuszczając mnie do środka.
- Nie... To znaczy... Chciałam
cię o coś zapytać.
- Oczywiście, usiądź – zrobiłam jak
kazał, zastanawiając się jak zacząć.
- Wiesz sporo o duszach...tak?
- Owszem. Całkiem sporo. Jeszcze
za życia bardzo się tym interesowałem.
- A czy... – nie bardzo wiedziałam
jak to ująć. – Czy dusza może sobie sama podróżować?
- Owszem, czasami. Dusze wystarczająco
silne lub podzielone mogę odrywać się, w pewnym sensie, od ciał i przenosić
się. Sam często z tego korzystam.
- A czy dusze mogą to robić...
wbrew naszej woli? – Próbowałam jak mogłam ukryć drżenia dłoni.
- Cóż... teoretycznie to możliwe.
Dusze, szczególnie stare, takie, które odradzały się kilkakrotnie, posiadają
wolną wolę i czasami działają wbrew umysłowi – podsumował. Po czym spojrzał na
mnie uważnie. – Irezajo co się stało? Jesteś strasznie blada...
- Nie, to nic... Mam jeszcze
jedno pytanie, czy to co robiłaby taka dusza poza ciałem, może odbić się na
fizyczności?
- Owszem, to częste zjawisko.
Jeżeli dusza w trakcie podróży zostanie zraniona, może to odbić się na ciele i
pojawią się w tedy samoistnie takie rany, jakie otrzymała dusza.
- A więc to prawda... –
wyszeptałam. Wyrocznio! Jak ja spojrzę Hebiemu w oczy?!
- ... się czujesz? – dopiero teraz
zauważyłam, że Ogion klęczy obok mnie.
- Co...?
- Pytałem czy dobrze się
czujesz... Może jednak wezwać kogoś? Może Atrael powinien cię zbadać?
- Nie... Nie trzeba. Ja już pójdę
– zmusiłam się do uśmiechu. – Nie martw się, wszystko ok.
Zanim Ogion odpowiedział wyszłam
pospiesznie.
Wracałam właśnie do siebie, gdy po drodze niemal wpadłam na
Hebiego. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Mimowolnie zaczęłam szukać miejsca,
w którym mogłabym się schować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz