Siedziałem w swoim pokoju, już praktycznie zdrowy fizycznie. Od dłuższego czasu byłem sam z mistrzem. Jak zwykle, tematem naszych rozmów były techniki walki. Czułem się przy tym zrelaksowany i prawdopodobnie właśnie dlatego rozmowa szybko zeszła na pchnięcia z lewej nogi.
- Dalej nie jestem przekonany, że by mi to wyszło - westchnąłem.
- Odrobina pracy i nie widzę przeszkód. Acha, ktoś się zbliża - lisołak wstał zanim ja cokolwiek zauważyłem.
Jak przewidział mój mistrz, drzwi po chwili się otworzyły i stanął w nich dawno niewidziany przeze mnie mężczyzna.
Jak przewidział mój mistrz, drzwi po chwili się otworzyły i stanął w nich dawno niewidziany przeze mnie mężczyzna.
- No cześć, młody! - uśmiechnął się szeroko.
- Oro! Dawno się nie widzieliśmy - nie do końca byłem pewny, czy mogę sobie pozwolić na pełną poufałość w towarzystwie mistrza i trójki psiarni Kane'a. Demon to zauważył i westchnął.
- Chodź, chyba nie lubisz zbytnich tłumów. Jak zwykle - mężczyzna pociągnął mnie na balkon i zamknął za nami przeszklone drzwi. Poczułęm wokół siebie impuls magii, gdy demon otoczyl nas barierą zmysłów.
- No, teraz już jesteśmy sami - stwierdził, gdy energia nieco zelżała.
- Wiem - mruknąłem, rzucając się mężczyźnie na szyję. Mimo wszystko, cieszyłem się jak dziecko, że go widzę.
- Heh, niektóre rzeczy się nigdy nie zmienią - zaśmiał się Oro, podnosząc mnie. - Słyszałem o twoich wspaniałych planach na przyszłość.
- A, to - zawahałem się, schodząc na ziemię. - Oro, ja...
- Bardzo ci na nim zależy? - spytał mężczyzna, wzdychając.
- Zatrzymał mnie, jak moje alter ego się obudziło.
- I co z tego? Jest w takim razie tylko narzędziem. I to dosyć nieporęcznym, o ile dobrze czytam twoje wspomnienia. A wątpię, żebym robił to źle.
- Ach, to nie tak... - zaprzeczyłem, ale mężczyzna dobrze wiedział, że nie mogę zaprzeczyć. - Po prostu powiedzmy, że jestem zbyt sentymentalny.
- Wiem, mały. Więc ty chcesz oddać swoją duszę dla narzędzia. Nie tak to powinno wyglądać, wiesz? - Oro, zgarnął mi z czoła włosy i popatrzył prosto w oczy. - Obiecałeś mi swoją duszę po śmierci, ale ja obiecałem kiedyś twojej duszy, nie nie pozwolę, by coś jej się stało. Więc tobie też - westchnął. - Jak ci tak zależy, to mogę go przy tobie zatrzymać. Ulubione nożyczki to wciąż nożyczki, ale szkoda je wyrzucać. Ale obiecasz mi, że wasza relacja pozostanie na poziomie nożyczek, dobrze? Przejrzałem po drodze wspomnienia tych ludzi i wiem, że nie jest odpowiedni dla ciebie do wyższych celów.
- Jaki jest haczyk? - spytałem rzeczowo. Sam nie byłem pewny, co o tym sądzić.
- Haczyk? Co tak, chyba tak to można nazwać. Ten mały idiota zrobił w nim trochę zniszczeń, które mogę naprawić, ale nie za darmo. Wszystko ma swoją cenę.
- Jaka jest ta? - spytałem. Wiedziałem, że inaczej demon by mi nie powiedział nic.
- Jego istnienie zostanie zawieszone w tym życiu. Powiedzmy, że umrze, a ja go wskrzeszę. Jako demona pod moją komendą. Nie interesuje mnie taka osobowość, dlatego nie będę się wtrącał do tego, co robi. Chyba, że będzie stanowił dla ciebie zagrożenie, wtedy go usunę - nastąpiła chwila ciszy. Zaczął wiać wiatr, częściowo przepuszczony przez barierę. Oparłem się o balustradę i popatrzyłem na ogród w dole.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego ci aż tak zależy na mnie?
- Bo wiążą mnie z tobą więzy silniejsze, niż mógłbyś przypuszczać. Silniejsze, niż ja kiedykolwiek zakładałem, że będę. Ale nie żałuję tego. Mam dwa dni, zanim moja kochana Wyrcia się odezwie, decyduj się szybko - popatrzyłem zdziwiony na Orobasa. - No co? Nigdy mnie nie lubiła - mężczyzna wzruszył ramionami, jak gdyby mu nie zależało.
- No dobra, chyba wolę nie wiedzieć. I tak mi nic nie wytłumaczysz, tylko podrażnisz ciekawość. Chodź, ja nie do końca rozumiem, o co chodzi, Ogion będzie wiedział więcej - zdecydowałem w końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz