poniedziałek, 29 lipca 2013

od Hebiego

- To chyba ja mam tu najwięcej do powiedzenia - stwierdziłem. Chciałem, żeby mój głos zabrzmiał mocno. Wyszło trochę inaczej. Spróbowałem się podciągnąć na rękach do siadu, ale bez pomocy Rakyo bym tego nie zrobił.
- Hebi - smok odgarnął mi włosy sprzed oczu. - Ty chyba nie chcesz...
- Nie mam wyboru - uciąłem jego dyskusję. Powiedziałem to stanowczo za szybko.
- Wahasz się - stwierdził. Znał mnie zbyt dobrze, by nie odczytać poprawnie mojego zachowania. - Boisz się, że coś pójdzie nie tak, że zarówno jemu nic to nie da, jak i tobie zaszkodzi. Dobrze wiesz, że tu chodzi o twoje życie - w jego oczach widziałem strach o mnie i ból, że postawił mnie w takiej sytuacji.
- Nic mi nie bę... - nie dokończyłem, bo zakrztusiłem się krwią w gardle. Zakaszlałem, wypluwając posokę na pościel. Widziałem kątem oka, że Normenel chce podejść, ale się waha. Uśmiechnąłem się krzywo, ocierając wierzchem dłoni krew z ust.
- Żyję, przyzwyczaiłem się już do tego, że organizm się buntuje przeciw mnie. - zrobię to. - popatrzyłem prosto w oczy walkirii Kane'a. Poczuła moje spojrzenie, ale nie odważyła się odwzajemnić go. - Ale mam jeden warunek.
- Jaki warunek? - spytał dajmon strażnika. Wiedział, że nie ma wiele do powiedzenia i musi spełnić moje żądanie. Inaczej odmówię.
- Udacie się do Świata i odnajdziecie dla mnie pewną osobę. Zgodzę się dopiero po rozmowie z nią - wszyscy popatrzyli na mnie z niedowierzaniem. Ale byłem zbyt pewny swogo, by mi się sprzeciwili. Zwłaszcza, że stanowiłem jedyną nadzieję dla ich pana.
- Wiesz, że im dłużej będziesz się bawił w kotka i myszkę, tym większe ryzyko będzie - Ogion popatrzył na mnie z mieszanką ciekawości i obojętnej precyzji naukowca.
- Wiem. Ale ryzyko jest również teraz, a na mnie ciąży pewna przysięga, której wolałbym nie łamać.
- Kogo mamy znaleźć? - spytał rzeczowo starszy smok. Wydawał się nie pamiętać naszego ostatniego spotkania. Albo po prostu potrafił uszeregować swoje wartości odpowiednio.
- Ma na imię Orobas i o ile się nie mylę, zajmuje się branżą rozrywkową pod pseudonimem RoUy gdzieś na zachodzie - powiedziałem spokojnie. Nawet Rakyo nie wiedział, o kogo chodzi. - Radzę uważać, jeśli zauważy, że jesteście stąd, a zrobi to na pewno.
- Dlaczego? Nie jesteśmy nowicjuszami, potrafimy się maskować - prychnęła walkiria, dając mi lekko do zrozumienia, że uraziłem jej duszę wojowniczki.
- Dlatego, że jest demonem. A konkretniej mówiąc, starszym bratem i mentorem Kagatha. Więc jeśli tylko będzie chciał, zatęsknicie za śmiercią - odpowiedziałem, ignorując zachowanie kobiety. Widziałem, że wszyscy popatrzyli na mnie z mieszanką niedowierzania i czegoś więcej.
- Kochanie, jesteś pewny, że...
- Jestem - urwałem. - Jeśli powiecie, że jesteście ode mnie, nic wam nie zrobi. Gdyby pytał, możecie powiedzieć, że prawdopodobnie spłacę mu swój dług.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz