Do pełni świadomości przywrócił mnie strach. Nie mój. To
uczucie było inne, było echem. To Hebi był w niebezpieczeństwie. Czułem jego
niepokój.
Zerwałem się gwałtownie i skoczyłem na równe nogi. Omiotłem
wzrokiem pomieszczenie i zebranych w nim ludzi. Najbliżej była Vicca, która
klęczał obok łóżka, dalej stała reszta. Ogion, Normenel, Irezaja, Aeron, Eirinn
i Remes. Wszyscy spoglądali na mnie. W ich oczach niedowierzanie mieszało się
ze strachem i radością w różnych proporcjach.
Znowu niepokój Hebiego. Warknąłem, odpowiedział mi gniewny
pomruk Shrika. Zareagowałem instynktownie. Zjednoczyłem się z bestią i
pozwoliłem by owiała mnie ciemność. Gdy otworzyłem ponownie oczy stałem w
pokoju Hebiego. Zobaczyłem chłopaka na łóżku, tulił się do Rakyo. Pospiesznie
rozejrzałem się poszukując zagrożenia. Mój wzrok spoczął na Orobasie. On nie
był niebezpieczny dla chłopaka. Nie czułem w nim chęci mordu.
- Spokojnie, jestem przy tobie – zapewniał smok. - Nic ci
nie będzie, obiecuję.
- A ty co? Instynkt macierzyński? – zaśmiałem się. Młody
gad spojrzał na mnie jeszcze bardziej zdziwiony i wystraszony niż reszta.
- Co... jak... – jąkał się. - Przecież ty umarłeś...
- Umarłem i zmartwychwstałem, zadowolony – prychnąłem. Mój
umysł przyswoił szczątki wspomnień, które przekazała mi dusza Hebiego.
Widziałem siebie, leżącego bez życia. Czułem rozterki chłopaka. Jego strach,
niepewność, chęć pomocy, wszystko. - Wstawaj, młody, bo to ponoć ja byłem w
stanie krytycznym, a nie ty – uśmiechnąłem się do chłopaka.
- Odpuść, szczeniaku. To przez ciebie - syknął na mnie
demon. Jego aura zawirowała. Usłyszałem warknięcie Shrika.
- Szczeniaku?! Jak śmiesz... – Nazwać mnie szczeniakiem?!
Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Jak JA śmiem? Byłem już stary w momencie, gdy ktoś kiedyś
wpadł na pomysł, żeby skrzyżować człowieka z duchem, a ty mi tu chcesz wielką
wspaniałością wyjeżdżać? Nie zapominaj się, radzę. Dopiero od paru chwil jesteś
demonem – tak tym teraz byłem. Demonem, albo czymś co do demona było bardzo
podobne.
- Demonem? – Rakyo zadrżał i przycisnął Hebiego mocniej do
siebie.
- Tak, czego się spodziewałeś? W końcu umarł. Ja nie
wnikam, co zrobił za życia, żeby do tego doszło, ale zabicie muchy to, to z
pewnością nie było. A teraz, jeśli pozwolicie – skierował się do wyjścia. - Bo
Wyrka się wścieknie i zaś dojdzie do Potopu czy innej plagi.
Kiedy drzwi za demonem się zamknęły poczułem jak moje
własne moce uspokajają się.
- No to jak, młody? – zwróciłem się do Hebiego z uśmiechem.
– Wstajesz, czy mam cię ściągnąć z tego wyrka? Nie dość się już wyleżałeś?
- Chyba dość... – zaczął chłopak niepewnie. Jego aura
drżała, ale ustabilizowała się, gdy się zbliżyłem. Chłopak odzyskał też trochę
kolorów, nie był już tak blady. W jego ruchach było więcej pewności.
- Hebi?! Kane jest! – usłyszałem, a drzwi otworzyły się z
hukiem. Stanął w nich Ogion. Tuż za nim biegła zapewne reszta stada.
Nekromanta stanął gwałtownie, spoglądając to na mnie, to na
Hebiego, który wstał właśnie i stanął obok mnie mimo tego, że smok wyraźnie nie
chciał go puścić. Poczułem jak umysł elfa kieruje się w moją stronę, chcąc
dowiedzieć się czym jestem. Przez pokój przebiegł wściekły ryk protestu kiedy
Shrik, albo to czym był teraz, pojawił się u mego boku. Wyraźnie nie podobała
mu się perspektywa goszczenia nekromanty w moim umyśle. Wszyscy zebrani
odsunęli się gwałtownie. Nawet młody smok nie odważył się wyciągnąć ręki w
stronę Hebiego. Syn cesarza zaś był całkowicie spokojny. Ani widok bestii, ani
jej zachowanie nie przestraszyły go. Wiedział, że nic mu nie grozi.
Położyłem dłoń na łbie Shrika.
- Spokój – powiedziałem, a bestia wróciła do mnie bez
protestów.
- Czy ktoś mi powie, co się dzieje? – zapytał Hebi.
Przeszliśmy do salonu. Wszyscy bardzo uważnie mi się
przyglądali. Tylko Vicca, zdawała się nie dostrzegać całego tego strachu jaki
wisiał w powietrzu i trzymała mi dłoń na plecach jakby bała się, że gdzieś jej
ucieknę.
Kiedy usiedliśmy, zapadła niezręczna cisza.
- Rytuał... – zaczął Hebi. Smok odciągnął go ode mnie i
chłopak znowu zaczął odczuwać brak części duszy, a ja znów czułem jego
niepokój.
- Nie powiódł się – powiedział Ogion. – Udało mi się co
prawda podzielić duszę Lymerytha i wtłoczyć ja w ciało Kane’a, ale nie zdążyłem
jej w nim zapieczętować, bo twój stan się pogorszył i musiałem zadbać o twoje
życie.
- Więc jak...? – zapytała Normenel.
- Nie jestem do końca pewien. Kane jest demonem, to jest
pewne. Jego ciało jest nadal tak właściwie martwe. Imituje życie, to wszystko.
Mimo to jest... inny... – zawahał się.
- Jak to, inny? – dopytywał się Remes.
- Demony to istoty powstałe, kiedy dusza przywiąże się do
ciała, scali się z nim. Dzieje się to zawsze pod wpływem gwałtownych emocji.
Mrocznych emocji, gniewu, bólu, nienawiści. Jedynie dusza, która posiadała w
sobie wystarczająco dużo mroku jest w stanie to zrobić. Dusza zmienia się
wtedy. Negatywne emocje doprowadzają do spaczenia. W Strażniku nie czuję więcej
mroku niż było tam już wcześniej.
- Co to oznacza? – spytał Hebi.
- To, że musiało go obudzić i zmienić coś innego niż gniew
i nienawiść... – nekromanta wstał i podszedł do mnie. – Pozwolisz?
Skinąłem przyzwalająco głową, a on przymknął oczy. Tym
razem pozwoliłem mu rozejrzeć się po moim wnętrzu. Elf zadrżał gdy natrafił na
obecność Shrika.
- I czego ciekawego się dowiedziałeś? – zapytałem i
spojrzałem mu w oczy. Nekromanta pospiesznie odwrócił wzrok.
- To fragment twojej duszy, Hebi, obudził Kane’a –
powiedział wracając na swoje miejsce.
- Co? Jak to się stało? – zapytał Rakyo.
- Nie jestem do końca pewien. Pierwszy raz spotykam się z
czymś takim. Gdyby rytuał się powiódł połowa duszy Lymerytha i fragment duszy
Hebiego zostałyby zapieczętowane wewnątrz Kane’a tak jak demon był
zapieczętowany we wnętrzu Hebiego. Tak się jednak nie stało. Po pierwsze.
Ludzka część duszy Strażnika i fragment duszy Hebiego scaliły się. Takie
połączenie może mieć kilka skutków ubocznych. Wasze dusze będą w pewnym stopniu
połączone. Będziecie dzielić co silniejsze emocje. Działa to jednak jedynie na
płaszczyźnie duchowej i umysłowej. Jeżeli któreś z was zostanie ranne, drugie
nie odczuje tego fizycznie, poczuje raczej emocje towarzyszące zranieniu. W
razie śmierci jednak bardzo prawdopodobna jest śmierć drugiego – zapadła chwila
ciszy.
- A co z Lymerythem? – zapytał Hebi.
- Shrik wchłonął tę połowę duszy demona, którą oddzieliłem
od ciebie i robi to nadal.
- Nadal...?
- Owszem. Za każdym razem gdy będziesz blisko Kane’a Shrik będzie powoli wyciągać z ciebie duszę
Lymeryta. Już udało mu się przełamać pieczęć.
- Ale, skoro Shrik wyciąga duszę demona to czy ludzka cześć
duszy Kane’a nie robi tego samego Hebiemu? – zapytał Rakyo.
- Nie. Dzieje się tak za sprawą tego, że ich połączenie
było dobrowolne. Ze Shrikiem i Lymerythem było inaczej. Dajmon po prostu pożarł
demona, a że dusza Lymerytha, mimo to dąży do zjednoczenia z pochłoniętą przez
tygrysa częścią, to będzie dalej wchłaniana. Do czasu gdy obie duszę całkowicie
się scalą.
- To znaczy, że Shrik wchłonie Lymerytha, a ja będę wolny?
– zapytał Hebi.
- Owszem. Być może jakiś ślad po nim zostanie, ale na tyle
niewielki, że nie zagrozi już ani tobie, ani nikomu w twoim otoczeniu.
- Ale, czy to nie oznacza, że ten potężny demon będzie
wtedy szalał we wnętrzu Kane’a? – zapytała anielica.
- Niestety to możliwe...
- Dam sobie z nim radę – powiedziałem. Słuchanie tego
wszystkiego zaczęło mnie już męczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz